Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice
     Listy do redakcji
     Foto: Janusz Szpaczyński; ze strony internetowej www.bobry.orgZ Kanady o bobrach.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem w internetowym archiwum Oleskiej Gazety Powiatowej artykuł "Bobry (Rezerwat Smolnik)" [ukazał się drukiem w 28. numerze OGP. Red.]. W słowach Andrzeja Falińskiego czuje się troskę o środowisko i radość z powodu powrotu bobra do naszych wód. Z przyjemnością to czytałem.
     Andrzej Faliński zachęca do spaceru śladami bobrów. Ja przyłączę się do tego i namawiam do obserwacji bobrów. Nie będzie to łatwe, gdyż są to zwierzęta bardzo płochliwe. Chociaż, gdy przekonają się, iż nic im nie grozi i obdarzą nas zaufaniem, potrafią wyjść na brzeg, zajmować się swoimi sprawami i nie zwracać na nas większej uwagi. Oczywiście, gdy zachowujemy się cicho i nie wstajemy, pokazując naszą "wyższość".
     Spędziłem z bobrami już kilka lat i w każdą wolną chwilę jadę nad staw, aby je zobaczyć. Nawet zimą, gdy jest lód, a żeremie przykryte jest grubą warstwą śniegu, wędrując w rakietach śnieżnych po leśnych szlakach zatrzymuję się nad bobrowymi stawami, by usłyszeć je ogryzające gałązkę lub "rozmawiające" z sobą w czasie rodzinnego posiłku w swoim "domku".
     Początki były trudne i moje pierwsze wyjścia kończyły się zazwyczaj tym, że słyszałem plusk bobrzego ogona i nic więcej. Teraz jest znacznie lepiej. Znam już około 60 rodzin i kilka z nich obserwuję bardzo intensywnie. Aparat fotograficzny zabieram ze sobą, choć robię już te same ujęcia, które zrobiłem rok czy dwa lata wcześniej. Tu już nie chodzi o fotografie. Pokochałem bobry do tego stopnia, że nie wyobrażam sobie abym mógł teraz spędzać swój wolny czas bez nich. Stało się! Przeżywam razem z nimi każdy dramat, ich porażki i sukcesy. Martwię się, czy przeżyją zimę i czy wiosna zobaczę wszystkie. Pozostawione na brzegu znaki pobytu czarnego niedźwiedzia odbieram równie zaniepokojony jak i bobry. Często zostaję wówczas do późnej nocy, by policzyć, czy są wszystkie.
     Nie jestem sam. Stawy odwiedzane są przez innych miłośników bobrów. Spotykam ich zaczajonych z lornetkami. Znamy się już. Bez słów wymieniamy pozdrowienia i razem śledzimy powierzchnię stawu, koncentrując się nawet na najmniejszym zafalowaniu wody, które może być znakiem wypłynięcia z żeremia czy nory.
     Nigdy nie zawodzą. Zawsze o tej samej porze spokojna od dłuższego czasu powierzchnia stawu nagle kołysze się i na środku pojawia się mała głowa bobra. Najpierw wypływa jeden. Lecz szybko pojawia się druga główka, a nawet więcej. Przy odrobinie szczęścia można zobaczyć cała rodzinę. Choć liczenie ich nie jest łatwe, gdyż często nurkują, płyną pod wodą kilkanaście metrów i wypływają w innym miejscu. Pierwsza czynność, którą wykonują, jest związana z ich bezpieczeństwem. Sprawdzają dokładnie brzegi, aby się upewnić, że nic nie zagraża ich rodzinie. Dopiero później, jeśli zdecydowały jeść poza żeremiem, udają się na posiłek. Zazwyczaj każde z nich płynie w innym kierunku. Proszę nie podejrzewać ich jednak o egoizm. Decyzja ta jest podyktowana względami bezpieczeństwa. Kilka bobrów rozstawionych w różnych punktach stawu kontroluje praktycznie cały rejon i niezauważone podejście drapieżnika nie jest możliwe.
     Zanim bóbr wyjdzie na brzeg, aby przyciąć sobie jakąś gałązkę czy uszczypać trochę trawy lub ziół, musi przekonać się, że jego rodzina jest bezpieczna. Dorosłe bobry opływają staw dokładnie węsząc, czy na brzegu nie czyha zaczajony drapieżnik. Miejsce planowanego wyjścia jest sprawdzane jeszcze dokładniej. Bóbr opływa je z lewej i prawej strony węsząc dokładnie w kierunku brzegu. Często podnosi głowę wyżej jakby chciał złapać więcej wiatru i w nim wyczuć, co jest na brzegu. Najmniejszy szelest może je zaniepokoić. I nawet wówczas, gdy wydawało by się, iż nic nie grozi, często bóbr rezygnuje, z powodów nam nieznanych. Odpływa na drugi koniec stawu i tam powtarza całą procedurę wyjścia na lad.
     Natura zaprojektowała bobra jako wyśmienitego pływaka, lecz na lądzie jest on niezdarny i bezbronny. Uważa więc bardzo, aby nie narazić się na niebezpieczeństwo. Spotkany na lądzie zdecydowanie i najszybciej jak potrafi, ucieka do wody. Odcięty od wody, będąc w sytuacji bez wyjścia, potrafi się bronić. Są to jednak sytuacje wyjątkowe, gdyż bobry są bardzo łagodne i walka jest im obca.
     W przeciwieństwie do innych zwierząt nie ma między bobrami rywalizacji o partnerkę czy miejsce. Przedziwnym sposobem potrafiły one wytworzyć między sobą system wzajemnego zrozumienia. Natura przyszła im z pomocą. Tak jak ludzie stawiają słupy na swoich granicach, tak i bobry wznoszą kopczyki z ziemi, roślin i błota, aby na nich zostawić swoje zapachy. Zapachy, które informują o stanie rodziny. Przygodny bóbr-wędrowca szukający partnera lub miejsca na założenie rodziny, przepływając staw odczytuje bezbłędnie informacje zapachowe i wie, czy żyje tu samotny osobnik, który może stać się partnerem na całe życie.
     Analogii między zachowaniem bobrów a naszym jest więcej. Praktycznie cały ich system życia rodzinnego może być porównany do najlepszych wzorów rodzinnych naszej społeczności. Bobry łączą się w pary na całe życie, a pod chwilową nieobecność rodziców starsze rodzeństwo opiekuje się młodszymi. Jest także wiele innych przykładów podobieństwa. Niezwykłość bobrów polega też na tym, że w ich społeczności najważniejszą sprawą, podobnie jak u ludzi, jest rodzina i opieka nad młodymi. Nie ma tam miejsca na egoizm. Każdy z członków rodziny pracuje dla wspólnego dobra i bezpieczeństwa rodziny. Przymus nie jest potrzebny, gdyż bobry wydają się mieć przyjemność z tego, iż pracują i każdy z nich chce włożyć swój wkład w konieczne do wykonania prace.
     Bobry były szanowane przez ludzi nie tylko ze względu na wysokie ceny futer w przeszłości. Zasłużyły sobie na ten szacunek, gdyż tak jak ludzie ciężko pracują, aby poprawić swój byt. Zdumiewający jest też fakt, że ich wysiłek i prace daleko wykraczają poza niezbędne wymogi przetrwania gatunku.
     Ojibway, Indianie północnoamerykańscy nazwali bobry "małymi braćmi" lub "ludźmi bobrami". Krąży też wiele legend związanych z bobrami. Jedna z najstarszych dotyczy początków ziemi i podaje, że "na początku była woda i Wielki Duch zesłał na ziemię bobry, aby z dna wyciągały muł, tworząc wyspy i ląd."
     O bobrach można napisać dużo. Obserwowałem je, gdy budowały tamy i żeremia. Wiem, jak ścinają drzewa i jak je transportują do zimowej spiżarni. Widziałem, jak troszczą się o młode i jak wzajemnie potrafią darzyć się uczuciem. W wielu tych czynnościach wykraczały znacznie poza instynkt. Za każdym razem, gdy wydawało mi się, że widziałem już wszystko, one zaskoczyły mnie czymś nowym.
     Słyszy się coraz częściej głosy wskazujące, że bobry stają się problemem. Myślę, że nie ma problemu bobrów. Jest problem naszego stosunku do przyrody, jej zaakceptowania i zrozumienia.
     Trudno jest bronić zwierząt, które schowane w norach i żeremiach wychodzą pod osłoną nocy. Starzy kronikarze podali, że bobry były kiedyś dziennymi zwierzętami i to prześladowania przez człowieka doprowadziły je do zmiany trybu życia. Dajmy im teraz szansę i okażmy trochę zrozumienia. Na pewno wrócą do dziennego trybu życia i będą cieszyły nas swoim widokiem. Bo jak mówi przysłowie Indian Arapaho: "gdy pokażemy nasz szacunek do innych żyjących stworzeń, one odpowiedzą szacunkiem do nas"
     Pozdrawiam,
     Janusz Szpaczynski, Ottawa

     Autor jest też twórcą interesujacej strony internetowej o bobrach http://republika.pl/porcupine Reprodukowane obok zdjęcie można w pełnej krasie zobaczyć właśnie tam, jak i wiele innych zrobionych przez pana Janusza w warunkach naturalnych. Bardzo ciekawe, polecamy!
     P.S. Zwracamy uwagę na odnowioną wersję strony o bobrach, która znajduje sie pod adresem www.bobry.org. Ostatnio (połowa maja) pojawił się tam zestaw linków i wykaz zalecanej literatury.

     (OGP 41 / maj 2002)

GÓRA