Widziane okiem polskiego szlachcica
Powiat oleski sto lat temu
Okazuje się, że wielkopolscy ziemianie w początkach XX wieku nabyli kilka majątków niemieckich w powiecie oleskim. Tak więc w tym czasie, oprócz autochtonów polskiego pochodzenia, mieszkała w oleskim polska ludność napływowa.
Przytoczmy w dosłownym brzmieniu relację* ziemianina Zygmunta Krzysztoforskiego herbu Nowina. Pisze on: "Na decyzję opuszczenia Poznania wpłynął fakt zakończenia się dzierżawy Wierzczyczyna (pow. śremski) oraz ukończenie szkół przez dwóch starszych braci. Starania o kupno majątku w Wielkopolsce nie dały pożądanego efektu, Na Górnym Śląsku podaż majątków ziemskich była większa i koniunkturę te starało się ziemiaństwo wykorzystać. Było to w okresie, gdy w okręgu przemysłowym Górnego Śląska wzmagał się ruch antyniemiecki pobudzony dopływem inteligencji z Wielkopolski, promieniowaniem Krakowa, a przede wszystkim dzięki niestrudzonej akcji autochtonów, na których czele stał Wojciech Korfanty. Tworzono towarzystwa oświatowe, banki ludowe oraz pokaźnie wzrosła liczba dzienników czy też tygodników wydawanych w języku polskim.
W powiecie Olesno, w którym rodzice nabyli majątek Więckowice, było już kilku ziemian, względnie niedługo później się zjawili. Do najbliższych sąsiadów należeli Grabscy w Kozłowicach, Rekowscy w Skrońsku i inni. Utworzyła się pewna enklawa polskości wśród majątków czy też domen państwowych w rękach niemieckich (...). Ludność wiejska, czyli chłopi na dostatnich gospodarstwach, czy też służba folwarczna, była polskiego pochodzenia i została wierni mowie ojczystej i wierze katolickiej. Dla tej szerokiej rzeszy autochtonów byliśmy (Polacy) pewnym objawieniem. Do tej pory wpajano w ich mózgi, że warstwy wyższe, jak ziemiaństwo czy inteligencja, mogą być tylko pochodzenia niemieckiego.
W języku polskim autochtonów było nieco naleciałości niemieckich. (...). Równocześnie zachowano na Górnym Śląsku słowa z XVI w. nie używane w innych częściach Polski, względnie których znaczenie uległo ewolucji. Zamiast "koniczyna" mówiono "rosikoń", zamiast powiedzieć na tyłach ogrodu", mówiono "na zadku ogrodu" itp.
Stare polskie nazwy miejscowości przetrwały i stale były w użyciu wśród miejscowej ludności, mimo że oficjalnie obowiązywały zmienione. Nasze Więckowice przemianowano na Wienskowitz, Kozłowice na Koselwitz, miasto Olesno na Rosenberg, Kluczbork na Kreuzburg.
Granicą majątku Więckowice ze strony wschodniej była rzeka Prosna, która była ówczesna granicą miedzy Niemcami a Rosją. Po obu stronach rzeki rozciągały się łąki i zazwyczaj po sianokosach, gdy ustawiano stogi z sianem, ożywiał się ruch przemytniczy (...).
Prowadzenie gospodarstwa w Więckowicach trwało 8 lat. Ponieważ po I wojnie światowej majątek pozostał w granicach państwa niemieckiego, rodzina wróciła do poznańskiego. Udało się zamienić Więckowice na stanowiącą własność Niemca Pokrzywnicę (pow. Śremski). Właściciel niemiecki o nazwisku Piper zainteresowany był opuszczeniem Polski i osiedleniem się w się w Niemczech (...)."
W taki oto dziwny sposób na ziemi oleskiej przeplatała się historia Niemców i Polaków. Sadzę, że warto przypominać takie fakty z historii powiatu oleskiego, który powrócił do Polski i swej pierwotnej nazwy z końcem II wojny światowej. Powrócił w granice Rzeczypospolitej okaleczony i ciężko doświadczony.
Oprac. Zenon Voelkel. (OGP 46/ wrzesień 2002)
*Źródło: Andrzej Kwilecki: Ziemiaństwo wielkopolskie. Poznań, Wydaw. Poznańskie, 2001.
GÓRA
|