Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice |
Zwierzęta na ziemi oleskiej (16) Lisy - wspólnicy czy wrogowie Napadają i kradną drób, wałęsają się po stodołach, widziano je w jednym z oleskich parków. Czy rzeczywiście jest ich coraz więcej i czy są szkodnikami? 1. Smukłe ciało o rudym futrze, nogi krótkie, pysk wydłużony, spiczasty. Uszy trójkątne, stojące, oczy skośne, ogon długi, puszysty. Niesamowity spryt, wyjątkowa zręczność i zwinność, znakomity węch i słuch, dobry wzrok, bieg szybki i wytrwały. Ogromna zdolność przystosowawcza i duża płodność. To lisy (Vulpes vulpes), drapieżniki z rodziny psowatych, tak hojnie obdarowane przez naturę. Od wieków były celem polowań, nie tylko jako trofeum, lecz dla regulacji ich pogłowia, mającego wpływ na stan zwierzyny drobnej, czyli zajęcy, kuropatw, bażantów, cietrzewi, kaczek, łysek i wielu innych drobnych ptaków i ssaków. Wśród ludności wiejskiej zawsze miały opinię złodziei drobiu. Statystyka z 1937 r. podawała, że pogłowie lisów w Polsce szacowano na 26 tys., pozyskiwano zaś (czytaj: strzelano) ich około 9 tys. rocznie. Tak niska populacja lisów pozwalała na zachowanie równowagi w pogłowiu zwierzyny drobnej, której pozyskiwanie było imponujące. Lisa traktowano wówczas jako cichego wspólnika, selekcjonera i sanitariusza lasu. W latach 70. i 80. pozyskiwanie lisów wzrosło do poziomu 30 tys. rocznie i sytuacja taka trwała do połowy lat 90. Naukowcy wyliczyli, że dzienna dawka pokarmowa lisa wynosi 425 do 850 g mięsa, co rocznie czyni 150-300 kg. Przy liczebności (obecnej) 80-90 lisów w obwodzie, daje to 14-27 ton masy pokarmowej rocznie! Pisano w książkach łowieckich: "krzywdząca opinia o szkodliwości lisa nie znajduje potwierdzenia w badaniach naukowych i często jest wyolbrzymiana, bo większe straty są możliwe wyłącznie w przypadku nadmiernej ich liczebności" (prof. A. Haber i J. Krupka). Naukowcy ci, traktujący lisy jako zjadaczy głównie gryzoni, żab i padliny, nie przewidzieli tego, co niebawem nastąpiło. Rozpoczęta w 1993 r. akcja systematycznego rozrzucania pokarmu wabiącego wraz ze szczepionką przeciwko wściekliźnie spowodowała wielki paradoks. To, co natura sama regulowała od wieków, człowiek, zaciekły wróg lisów, zniszczył w trosce o siebie, doprowadzając do gwałtownej ekspansji lisów w Polsce i w Europie. Lisy uodporniły się na wściekliznę, zmniejszyła się ich śmiertelność, a populacja rosła dzięki ich niewiarygodnym zdolnościom przystosowawczym do zmieniających się warunków środowiska. Jak na ironie, na skutek spadku zainteresowania lisimi skórami, zmniejszyła się presja myśliwych na lisy. W sezonie 1997-1998 pozyskano 49 tys. lisów, rok później 80 tys. Dla porównania, odstrzał lisów w Niemczech już w sezonie 1995-1996 wyniósł 667 tys. sztuk, co dało efekt w sześciokrotnie wyższym niż w Polsce pozyskaniu zwierzyny drobnej. Badania udowodniły, że chcąc mieć dobre efekty w hodowli zwierzyny drobnej, nie można dopuścić do większego zagęszczenia lisów niż 1 szt. na 1000 ha. Dane inwentaryzacyjne z roku 1997 stwierdziły 72.300 lisów, co dało zagęszczenie 2,5 szt na 1000 ha. Tak było 5 lat temu, dziś ocenia się, że są obwody o zagęszczeniu 10, a nawet 20 szt lisów na 1000ha. Tyle nauka i statystyka, a co mówią ludzie? 2. Mówią myśliwi - Wojciech Gołda, Włodzimierz Brzęczek, Jerzy Muszyński i inni: Nowoczesny stosunek do drapieżników w Polsce okazał się tolerancyjny i przez to szkodliwy dla wielu gatunków zwierząt. Wiele drapieżców objętych niegdyś ochroną rozmnożyło się nadmiernie i nic się z tym nie robi. Tragiczne dla zwierzyny drobnej, szczególnie dla zajęcy, jest polskie podejście do problemu wałęsających się psów, kotów i właśnie lisów. U wielu myśliwych wyrobił się odruch bagatelizowania ochrony łowisk. Dla niektórych lis jest nosicielem futra, a nie szkodliwym drapieżnikiem - jeśli jego futro jest nic nie warte, to lisa się nie strzela! Jak można było otoczyć lisy okresową ochroną? Są obwody, gdzie przy jednym kompleksie nor znajdowano 21 koźlęcych nóżek i tam aż 60 % kóz (saren) nie miało młodych. Ocenia się, że 30 % koźląt kończy w lisich kłach. Pod względem strzelanych lisów Polska jest na ostatnim miejscu w Europie. Są koła wprowadzające premie zachęcające do zużycia naboju na lisa, zachęca się do organizacji zbiorowych polowań na lisy. Mówią gospodarze. Ryszard Wolny z Kolonii Łomnickiej widział, jak dwa lisy goniły starą sarnę i zagoniłyby ja na śmierć, gdyby nie jest skok rozpaczy przez rzekę Brynicę. Joachim Jendrszczok z Olesna wręcz prosił mnie, abym opisał szkody, jakie wyrządzają lisy napadające i kradnące ptactwo domowe. Na jego łąkach lisy są codziennym zjawiskiem, siedzą i czekają na łatwy żer, ignorując go, gdy objeżdża swoje pola. U Jana Janika na ul. Lublinieckiej młode liski wałęsają się po stodole, jak gdyby to była ich nora, a ich rodzice wykradli mu większość drobiu, podobnie u sąsiadów Jaroniów. Ryszard Niesłony z Chudoby donosi, że lisy duszą mu gęsi. Jan Kaczmarczyk widział nocą lisa przeszukującego kosze w oleskim parku. *** Takie są współczesne lisy, a lawinowy wzrost ich populacji jest faktem. Żali mi lisów i ich ofiar, jednak jestem za równowagą w przyrodzie. Taki stan rzeczy wymaga od nas nie tylko nowego spojrzenia na rolę lisów w przyrodzie, lecz wymusza podjęcie szybkich i zdecydowanych działań w kierunku naprawy zaburzonej przez nas samych równowagi. Może czytelnicy osądzą sami, czy lisy zasługują na obronę i w jakim stopniu? Andrzej Faliński (OGP 43-44/lipiec-sierpień 2002) Ilustracje: znaczki ze zbiorów Autora. Literatura: Łowiec Polski, numery 6/99, 7/99, 9/99, 10/99, 1/2000, 3/2000; A Haber: Zooologia dla techników leśnych, 1989; Gospodarstwo łowieckie, 1977; J. Krupka: Łowiectwo, 1989 |