Biorąc pod uwagę nowoczesną, morderczą broń przypuszczaliśmy wcześniej, że wojna potrwa najwyżej kilka tygodni. Bardzo się myliliśmy. Trwa dalej i nic nie zapowiada by skończyła się w tym roku.
Na początku stycznia nasz brat kwestarz przeprowadził w powiecie oleskim zbiórkę zboża. Niestety, zebrane zboże zgodnie z nowym państwowym zarządzeniem musieliśmy oddać państwu i dostarczyć do oleskiego młyna. Na szczęście mieliśmy jeszcze pewien zapas mąki u piekarza Ligendzy. Również mieszkańcy, pomimo kartek na chleb, przynosili nam pieczywo. To pozwalało nam jakoś przetrwać. Gwałtownie podskoczyły też ceny. Jeszcze jesienią ubiegłego roku można było kupić od wojska wychudzoną szkapę za 15 marek. Po trzrch miesiące można go było ją sprzedać już za 600 marek.
Ciągle trwają badania lekarskie i powołania do wojska. Brat furtian Franciszek i brat kucharz Modest zostali powołani do piechoty. Brat krawiec Burchard został sanitariuszem. W tym czasie otrzymaliśmy wiadomość, że brat Albert, powołany jeszcze w ubiegłym roku, został ranny i leży w lazarecie na Węgrzech. W marcu do wojska wcielono brata Wojciecha. Ogólnie już pięciu naszych braci jest na wojnie. Nie ma kto pracować w kuźni i stolarni. Przez kilka tygodni jesteśmy bez kucharza. Po pewnym czasie do pracy w kuchni przybył brat Egbert z Wrocławia - Karłowic. W ogrodzie pracuje ktoś z wioski. Brat Andrzej zostaje w tym czasie furtianem. [Br. Andrzej Wróbel zmarł 21 października 1980 roku w Borkach Wielkich w wieku 95 lat. W zakonie przeżył 75 lat. Był ostatnim świadkiem budowy i rozwoju boreckiego konwentu - red.]
We wrześniu na wieży kościoła zainstalowany został mechanizm zegarowy z czterema wielkimi tarczami.
Z powodu wiosennej suszy i deszczowego lata zbiory zbóż są nie najlepsze. Po żniwach w miejsce kartek na chleb wydawane są znaczki na przemiał żyta. Każdy rolnik może pewną część żyta przeznaczyć na mąkę. Ilość jest zależna od liczby członków rodziny.
W Borkach coraz mniej oznak wojny. Stacjonuje tylko pewna liczba żołnierzy jako obsada granicy. W klasztorze zakwaterowani są zawsze dwaj żołnierze, jeden z nich jest sanitariuszem. Zamilkł też huk armat. Wcześniej słyszeliśmy je nawet podczas przejścia wojsk przez Wisłę. A jest to odległość około 240 kilometrów.
W październiku we Wrocławiu - Karłowicach obraduje kapituła naszej prowincji. Związane jest to ze zmianami personalnymi w klasztorach. Zmiany nie omijają również naszego konwentu.
4 listopada dociera do nas smutna wiadomość o śmierci brata Modesta, naszego kucharza. Zginął trafiony odłamkiem granatu we Francji. Pochowany został na cmentarzu w Lens. W jego intencji w naszym klasztorze odprawiliśmy nabożeństwo. Na tę żałobną uroczystość przybyły też dwie siostry tragicznie zmarłego. Ogólnie, poza naszym bratem, w 1915 roku na froncie poległo 9 mężczyzn z wioski.
Kończy się kolejny rok. Powaga czasu nie maleje. Nieszczęsna wojna sroży się coraz bardziej. Społeczeństwo dotyka coraz większa nędza. Wszyscy tęsknią za pokojem. Ale nic nie wskazuje by miał w najbliższym czasie nastąpić.
"Misere nostri, Domine, miserere nostri" ("Zmiłuj się nad nami, Panie, zmiłuj się nad nami").
Tłumaczenie z języka niemieckiego: o. Metody Grzesiek OFM
Opracowanie redakcyjne: Hubert Imiołczyk (OGP 53 / kwiecień 2003)
GÓRA