Z zapisków kronikarza Klasztoru Franciszkanów w Borkach Wielkich.
I wojna światowa oczami zakonnika.
Cz. 5. Rok 1918
Wiosna roku 1918 była ładna i ciepła. Bez przeszkód można było uprawiać pola. Zboża wzeszły bardzo dobrze, a to rokowało dobre zbiory.
Tymczasem, tak jak przed rokiem, nastąpiła kolejna susza. Tym razem jednak znacznie krótsza. Bóg wysłuchał modlitw wiernych i zesłał obfity deszcz. Zboża ożyły. Ogólnie zbiory mieliśmy o wiele lepsze niż w poprzednim roku.
Jeszcze w marcu otrzymaliśmy ze starostwa polecenie, by oddać na potrzeby wojska nasze odgromniki. Musieliśmy się rozejrzeć za czymś zastępczym. Zajął się tym mistrz blacharski Wolff z Olesna. Zdemontował dotychczasowe odgromniki i zainstalował nowe.
W połowie września w śląskich wioskach panowała hiszpanka [ogólnoświatowa epidemia grypy - red.]. Dotknęła wielu ludzi.
Pod koniec października obradowała Kapituła Prowincjonalna. Nastąpiły zmiany personalne w klasztorach. Do Borek przybył nowy gwardian, ojciec Bonawentura.
Wytęskniony, i już na Boże Narodzenie 1914 roku spodziewany, koniec wojny nadszedł po ponad czterech latach niespodziewanie szybko. 9 listopada w Niemczech wybuchła rewolucja. Cesarz Wilhelm II abdykował. Raczej inaczej, po wielu wygranych bitwach, powrót do domu wyobrażali sobie wcześniej żołnierze.
Masy wojska z zachodu i południa oraz z północy i wschodu w ogromnych kolumnach przetaczają się przez granicę. W Borkach Wielkich pierwsi żołnierze z frontu pojawiają się pod koniec listopada. Niejeden wojak mógł już rodzinne święta Bożego Narodzenia obchodzić w domu, w gronie najbliższych. Tęsknił przecież za tym od czterech lat.
Na granicy postawiono wojskowe patrole. Czas przed i po rewolucji minął w Borkach spokojnie. Pod koniec roku do swych ognisk domowych powrócili niemal wszyscy żołnierze. Niestety również i w tym roku na froncie poległo kolejnych 9 mężczyzn.
Tłumaczenie z języka niemieckiego: o. Metody Grzesiek OFM Opracowanie redakcyjne: Hubert Imiołczyk (OGP 56-57 / lato 2003)
GÓRA
|