Temat miesiąca
II Zlot Garbusów i Ogórów
Garbate szczęście
W sobotę 19 czerwca przy akompaniamencie głośnego warczenia silników przez Olesno przejechał barwny korowód kilkudziesięciu Garbusów i Ogórów. Niektórzy myśleli, że to wesele i próbowali zatrzymać kawalkadę słynnych modeli volkswagena.
Parada zabytkowych samochodów była częścią II Międzynarodowego Zlotu Garbusów i Ogórów, który odbył się w Ośrodku Sportu i Rekreacji w Bąkowie. Kolumna Garbusów jechała m.in. przez Kluczbork, Olesno, Radłów, Gorzów Śląski, wracając w końcu do Bąkowa. Uczestnicy zlotu przejechali właściwie przez Olesno nielegalnie, bo w przeciwieństwie do kluczborskiej policji komenda powiatowa w Oleśnie nie zgodziła się ich pilotować.
- Stwierdzili, że nikogo taka parada nie zainteresuje, a ludzie aż przyklejali się do płotów, kiedy nas widzieli, taką mieli frajdę - opowiadają członkowie olesko-kluczborskiego Stowarzyszenia Miłośników Garbusów "Garbitoni", którzy zorganizowali zlot.
"Garbitoni" musieli jednak przełknąć gorzki fakt, że na zlot przyjechało znacznie mniej uczestników, niż się spodziewano. Liczyli na to, że w Bąkowie zjawi się nawet 200 Garbusów. Tymczasem przyjechało 70 ekip, o dziesięć mniej, niż w zeszłym roku. Na szczęście ci, którzy zawitali do Bąkowa, nie zawiedli i stworzyli wspaniałą atmosferę.
Garbusowe figle.
Najciekawiej podczas 3-dniowego zlotu (18-20 czerwca) było właśnie w sobotę, kiedy po powrocie z parady aż do wieczora rozgrywano różne konkursy. W pierwotnym zamyśle organizatorów miały to być w połowie konkursy profesjonalne (jazda na orientację, na czas itp.), a w połowie żartobliwe. Ostatecznie postanowiono postawić w tym roku wyłącznie na samych figlach.
I tak najszybszy kierowca zlotu nie potrzebował wcale wsiadać za kierownicę, musiał za to ciągnąć Garbusa. Najlepszy kierowca zlotu też nie potrzebował popisywać się lawirowaniem manewrowaniem autem, musiał za to pokonać slalom na dziwacznym trójkołowym rowerze, który skręcał w lewo, kiedy kręciło się kierownicą w prawo (i na odwrót).
Przeprowadzono także konkurs na najgłośniejszego Garbusa zlotu. Volkswagen zwycięzcy tego konkursu, Sławka Maleńczaka, razem ze swoimi 240 decybelami mógłby konkurować z małym odrzutowcem. Późną nocą rozstrzygnięto też konkurs na najbardziej pijanego uczestnika zlotu, ale taktownie przemilczmy zarówno jego personalia, jaki i ilość promili we krwi.
Bez rekordu Guinessa
Nie powiodła się próba bicia rekordu Guinessa w ilości pasażerów w Garbusie. Rekord świata to 38 osób. Pająk (jeden z uczestników zlotu) zapakował do swojego Garbusa tylko 27 osób. Na większego i pojemniejszego Ogóra wlazło w Bąkowie 37 osób.
Przypomnijmy, że przed rokiem w volkswagenie variancie (innym zabytkowym modelu niemieckiej marki) zmieściło się aż 49 osób. Właściciel wehikułu wracał jednak do rodzinnej Warszawy z urwaną kolumną kierowniczą. W tym roku nie odważył pojawić się na zlocie.
Garbus Hybryda
Miłośnicy Garbusów często eksperymentują ze swoimi autami, przerabiając je, uzupełniając częściami z innych samochodów. Spośród uczestników zlotu rekordzistą pod tym względem jest niewątpliwie Tomasz Czopek z Wrocławia. Swojego garbusa ma już 15 lat, a od 5 lat nieustannie go przerabia i dopieszcza. Obecnie garbus Tomasza Czopka jest właściwie hybrydą rozmaitych marek samochodów, są tu elementy z toyoty., mercedesa, VW golfa, suzuki, renault, a nawet z fiata seicento. Właściciel tego cacka nie chce wyjawić, ile go kosztowało dotychczas to przerabianie. Zdradza w końcu, że kupiłby za tę sumę nowego peugeota 307.
Jeszcze w tym roku właściciel Tomek chce chipować silnik, aby osiągnąć moc 150 koni mechanicznych. Wtedy garbus ten teoretycznie wyciągnie może osiągnąć nawet prędkość 260 km/h. teoretycznie, bo na rozwinięcie takiej prędkości nie pozwala 4-biegowa oryginalna garbusowa skrzynia biegów. Nie wspominając o przepisach ruchu drogowego.
Garbus Kasparow
Jednym z najoryginalniejszych Garbusów, jakie pojawiły się na tegorocznym zlocie w Bąkowie, jest Garbus Szachownica Dariusza Goliszka z Częstochowy. Samochód ma naklejoną na masce magnetyczną szachownicę oraz duże figury. Dariusz Goliszek łączy w ten sposób swoje dwie wielkie pasje: Garbusy i szachy (jest instruktorem szachowym). Na zloty wozi ze sobą tez wielką szachownicę z drewnianymi, rzeźbionymi figurami. Chętni mogą pobrać u niego lekcję szachów. Dariusz Goliszek jest zresztą po trosze oleśnianinem. Niegdyś pracował w Domu Dziecka w Sowczycach. W 1999 roku zorganizował w oleskim muzeum wystawę o tematyce szachowej.
Miłość do Garbusa
Jak można zakochać się w Garbusie? Miłośnicy tych aut twierdzą, że bardzo łatwo i to od pierwszego wejrzenia. Garbata sylweta Garbusa, jego mrukliwo-gwiżdżący klang i wielkie, okrągłe reflektory działają podobno tak samo, jak zgrabna figura, zmysłowy głos i wielkie, okrągłe oczy kobiety.
Dariusz Goliszek opowiada, że o Garbusie marzył od dzieciństwa. Pojechał kiedyś na akacje do leśniczówki na Mazurach. Tam na wywczasy przyjechali też studenci. Czerwonym Garbusem. Dariusz Goliszek po raz pierwszy zobaczył wtedy ten samochód, a równocześnie postanowił sobie, że kupi sobie kiedyś taki samochód.
Od zawsze marzył o Garbusie również Piotr "Manometr" Wąski. Kusiły go właśnie ta charakterystyczna sylweta i niepowtarzalny klang. Długo składał pieniądze na ziszczenie swoich marzeń.
Ale marzenia się spełniają. Potwierdzi to każdy miłośnik Garbusów. Właściciele Ogórów również nie zaprzeczą.
Mirosław Dragon (OGP 67-68 / lato 2004)
GÓRA
|