Oleska Gazeta Powiatowa - ARCHIWUM
Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice


ICH TROJE
     Powodzenie tego zespołu zaskoczyło wszystkich. W krótkim czasie zespół sprzedał kilkaset tysięcy płyt. Taki sukces budzi emocje. I prowokuje pytanie: dlaczego właśnie ich troje? Na postawione po wielokroć pytanie nie padła jak dotąd jednoznaczna odpowiedź. Magii ich trojga doświadczyliśmy i my - na jesiennych koncertach "Ich Troje" w Opolu i Częstochowie był i z artystami rozmawiał Przemysław Huszno.
     Jesteeeeeśmy!
     Do Opola lecieli awionetką (mały samolot), podczas lotu przeszkodziła im zła pogoda i musieli przez to lecieć okrężną drogą. Na koncert spóźnili się prawie godzinę.
     Pomimo zmęczenia myśleli o swoich fanach. Martwiło ich tylko to, że 15 tys. ludzi musi na nich czekać...
     Wreszcie lądowanie pod Opolem (bo Opole jest jedynym miastem wojewódzkim, które nie ma portu lotniczego). Ktoś dzwoni z amfiteatru: "fani, którzy nie dostali biletów, wyważyli drzwi". Jeszcze 10 kilometrów, jeszcze 5, szaleńcza jazda ponad dozwoloną prędkość. Przecież tam czekają ludzie.
     Było dobrze po ósmej, gdy dojechali. Szybko do garderoby, zmiana ubrań, błyskawiczny makijaż i ...
     "Dobry wieczór Opole, jesteeeeeśmy" - Michał wbiega na scenę.

     ***
     Gwiazdę robią ze mnie ludzie

     Przemek Huszno: Michał, dlaczego tak dziwnie wyglądasz? Kolorowe włosy, kuleczki na twarzy...
     Michał Wiśniewski: To przez próżność.
     P.H.: : A może to nie próżność tylko nuda?
     M.W.: : Rzeczywiście, czasami się nudzę się ze sobą.
     P.H.: : Nie jesteś ciekawą osoba?
     M.W.: : Dla siebie jestem nudny.
     P.H.: : To jakim cudem ludzie maja cię pokochać skoro jesteś nudny?
     M.W.: : A mają mnie kochać?
     P.H.: : Gwiazda musi być kochana!
     M.W.: : Ale ja nie chcę być gwiazdą!
     P.H.: : To po co zawracasz ludziom głowę koncertami?
     M.W.: : To mi sprawia przyjemność. Gwiazdę robią ze mnie ludzie, a nie ja sam.
     ***
     Jest cudownie

     Złość publiczności zamienia się w euforię. Fani szybko wybaczają. Najważniejsze, że się doczekali, że idole nie zawiedli. Zapada cisza, słychać pierwsze takty. Zaczyna się żywiołowy show.
     Michał śpiewa, skacze po scenie, nagle wpada na nieoświetlony słup. Jacek, aż oniemiał z przerażenia. Ale Michał nie daje po sobie poznać, że coś się stało. Choć nogę przeszywa ból nie do zniesienia, śpiewał dalej. "Przecież nie mogłem zachować się jak mięczak" - mówił po koncercie.
     Podczas koncertu ktoś za moimi plecami mówi: "jest cudownie".
     Euforia rosła. Wszyscy czekali na megahit "Powiedz". Wreszcie stało się, scenę rozjaśniły pochodnie, a na widowni zapłonęły zimne ognie, zapalniczki itp. Kiedy Michał podszedł do fanów w jego stronę wyciągnęły się setki rąk.

     ***
     .... że jestem porządnym, szczęśliwym człowiekiem

     P.H.: : Porozmawiajmy o twoim dzieciństwie. Pochodzisz z rozbitej rodziny. Jak sobie radzisz z uczuciami?
     M.W.: : Radzę sobie. A moja rodzina nie tyle była rozbita, co nie istniała.
     P.H.: Wychowywałeś się w Niemczech. Jak tam trafiłeś?
     M.W.: : Matka wyjechał do Niemiec. Abym mógł do niej pojechać, musiała mnie adoptować, bo takie były przepisy. Bardzo chciałem utrzymywać kontakty z Polską, a to jej nie pasowało. Wykradała ze skrzynki moje listy z Polski. W pewnym momencie zacząłem robić to samo i uszkodziłem skrzynkę. Gdy się o tym dowiedziała, dostałem w pysk, dała mi niebieski worek z ciuchami, sto marek. Wsadziła do pociągu i powiedziała: spadaj. Miałem wtedy 17 lat.
     P.H: Żartujesz!
     M.W.: : Nie. Też byłem w szoku. Myślałem, że ona tego nie zrobi, że chce mi tylko coś zademonstrować. Przyjechałem do Łodzi. Zamieszkałem u ciotki. Postanowiłem zarobić pieniądze na powrót. Zacząłem pracować jako monter instalacji budowlanych na wysokościach. Zarobiłem na robieniu klimatyzacji. Wykupiłem wycieczkę i pojechałem do Niemiec. Stanąłem na dworcu i zadzwoniłem. A ona... zadzwoniła na policję. Na szczęście państwo niemieckie zaproponowało mi prywatny internat w Bonn. i tak dotrwałem do matury. Potem wróciłem do Polski.
     P.H.: : Utrzymujesz kontakt z matką?
     M.W.: : Próbowałem, ale ona zmieniła numer telefonu i adres.
     P.H.: : A co z twoim ojcem?
     M.W.: : Popełnił samobójstwo, gdy miałem 13 lat. Ale nigdy się mną nie zajmował.
     P.H.: : Kiedy wróciłeś do Polski na stałe?
     M.W.: : W 1990 roku
     P.H.: : A czy twoja matka wie, że grasz teraz w sławnym zespole?
     M.W: Nie mam pojęcia. Minęło 11 lat i chyba dorosłem do tego, żeby zadzwonić i powiedzieć jej : "I tak cię kocham"
     P.H: A kochasz ją?
     M.W.: - Na swój sposób.
     P.H.: : Kim chcesz być?
     M.W.: : Najbardziej to chciałbym pokazać swojej matce, że jestem porządnym, szczęśliwym człowiekiem z gromadką dzieci.
     P.H.: : No właśnie! Co do tych dzieci, to słyszałem, że w maju 2002 roku zostaniesz ojcem?
     M.W.: : A skąd ty to wszystko wiesz? Tak, to prawda. Razem z Martą ( która jest tancerką) spodziewamy się dziecka.
     P.H.: :A łatwo jest cię kochać?
     M.W.: - Oj nie.... Mam jedną sympatyczną kochankę, której jestem cholernie wierny.
     * * *
     Jeszcze!!! Bis!!!

     Grubo po dwunastej w nocy, publika nadal szaleje. Ale po czterech godzinach żywiołowego koncertu Ich Troje opadli z sił. Zgasły reflektory. Fani odchodzili z uczuciem niedosytu.
     W Hali Polonii w Częstochowie. Widowisko z udziałem Michała, Justyny i Jacka to prawdziwe przedstawienie z fabułą i podziałem na role.
     Kiedyś po koncercie można było podejść porozmawiać, a teraz po rozdaniu autografów znikają. Na najbliższy rok mają zaplanowany każdy dzień.
     Każdy koncert trwa trzy godziny, albo dłużej. Na bis Ich Troje zwykle śpiewają "Powiedz", co oczywiście podkręca publikę. A muzycy potem naprawdę nie mają siły, by zostać na scenie choćby chwilę dłużej...
     Na koniec koncertu w Częstochowie Michał Wiśniewski nie wytrzymał i skoczył w tłum ludzi (Oj! Co to było!!).

     ***
     Tylko o miłości

     P.H.: : Mam wrażenie, że wasze piosenki są tylko o miłości
     M.W.: : Tak na prawdę wszystko się kręci wokół niej. Choć nie potrafimy powiedzieć, czym ona jest. Wiemy jedynie, że nigdy nie wiemy, czy pierwsza miłość jest ostatnią, czy ostatnia pierwszą.
     P.H.: Mądre słowa, ale wróćmy do bardziej przyziemnych spraw. Justyna, jak się czujesz w zespole?
     Justyna Majkowska: Bardzo domowo. Choć przyznam, że początkowo byłam trochę wystraszona. Ale teraz jest po prostu super!
     P.H.: : Zdajesz sobie sprawę, że jesteś podobna do Marii z Roxette?
     J.M.: Wiele osób mi to mówi.
     P.H.: : Na koniec mam takie pytanie: Czy zagracie kiedyś koncert w Praszce?
     M.W.: : Musiałbyś spytać o to naszego menagera, to on ustala, gdzie gramy.
     P.H.: : W imieniu OGP i waszych fanów z powiatu oleskiego życzę wam powodzenia i dziękuję za rozmowę.
     Przemysław Huszno (rozszerzona wersja tekstu, który ukazał się w OGP 37/styczeń2002)