Oleska Gazeta Powiatowa - ARCHIWUM
Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice


     Historie lokalne
      II wojna światowa w Rudnikach
     O II wojnie światowej napisano już tomy. Znamy jej genezę i czas trwania, wiemy o stratach w ludziach, o uzbrojeniu agresora i obrońców granic. Ale objęty wojną świat był duży, a zawsze człowiek wraca do historii lokalnej, której w tym przypadku na imię: ostatnia wojna światowa w Rudnikach.
     O wojnie mówiło się w Rudnikach już na początku sierpnia 1939r. Wobec rosnącego napięcia w stosunkach polsko-niemieckich, władze polskie w lecie 1939r. zaczęły wzmacniać posterunki straży granicznej. Rudniki leżały w pasie przygranicznym. Najbliższe strażnice znajdowały się w Pieńkach za Żytniowem i Kordonie koło Jelonek. Docierały stamtąd informacje o sile uzbrojenia Niemców.(...)
     (...) Ostatniego sierpnia przyjechał zwiad polski w liczbie 12 żołnierzy, przywieźli ze sobą jedno działo, które wzbudziło dużą ciekawość mieszkańców, zwłaszcza najmłodszych. Ich zadaniem było zaminowanie mostu w Janinowie (na odcinku Prosny) i wycofanie się. W nocy z 31VIII na 1IX przybył zwiad konny (15 kawalerzystów), aby dopełnić zadania wysadzenia mostu. Tymczasem skoro świt wojna z Niemcami stała się faktem. Uciekający w popłochu strażnicy graniczni z Pieniek i Kordonu upewnili wszystkich, że Niemcy idą. Za nimi uciekała ludność cywilna, udając się w kierunku Parzymiech, Działoszyna, niektórzy Częstochowy.
     Kilka minut przed 5.00 rozległ się wielki huk i na horyzoncie ukazała się wielka, czarna chmura. Po wsi lotem błyskawicy rozeszła się wieść, że Niemcy puścili gaz. Rozpoczęło się masowe zaklejanie wszystkich okien i drzwi. Na szczęście okazało się, że to nie gaz, ale wysadzenie w powietrze mostu. Po wykonaniu zadania żołnierze wycofali się
     Pogłębiło to tylko grozę oczekiwania na najgorsze. Następne długie godziny związane były z nadejściem i przemarszem przez naszą miejscowość niemieckiego wojska. A nadciągali z dwóch stron. Jedni od Żytniowa przez pola i łąki w kierunku Jaworu i dalej na Jaworzno, inni główną drogą od Praszki. Jechali pewni swojej siły w ogromnej liczbie: samochody, motocykle, czołgi, armaty, a na niebie - samoloty na Wieluń, a może na Warszawę. Rodziło się wtedy trudne pytanie: czy nasza armia zdoła ich pokonać?
     W pierwszych godzinach wojny Rudniki zostały opanowane przez Niemców, przy czym miejscowość nie doznała żadnych zniszczeń. Pierwsze cztery dni wojny upłynęły w Rudnikach spokojnie. Ludzie powoli przyzwyczaili się do jadącego wojska, wrócili do swoich normalnych zajęć w gospodarstwach.
     Była to jednak cisza przed burzą. W piątą noc Niemcy pokazali, co potrafią. Na rogatkach ustawili karabiny maszynowe, zaczęła się strzelanina, płonęły zabudowania. Cała ludność schroniła się do piwnic. (...) Wcześnie rano do każdego domu wpadli niemieccy żołnierze i aresztowali wszystkich mężczyzn oraz chłopców w wieku 15 - 16 lat. Nikt nie sprawdzał tożsamości, brali na wygląd. Kazali wszystkim założyć czapki daszkami do tyłu i poprowadzili z rękami podniesionymi do góry na miejsce zbiórki - rudnicki rynek (obecnie park). Tam ustawili ich w dwuszeregu po trzech stronach rynku, z rękami cały czas w górze. Żydzi stali oddzieleni od Polaków. Z tyłu za każdym dwuszeregiem ustawienie byli żołnierze z karabinami maszynowymi gotowymi do strzału. Sprowadzali mężczyzn około 4 godzin Następnie uformowali kolumnę i poprowadzili drogą w kierunku Praszki. Po minięciu ostatnich domów Rudnik, kazali zejść z drogi i zatrzymać się na księżej łące w okolicy obecnego transformatora.
     Wszyscy musieli usiąść w czworoboku. Kilka metrów dalej czekali młodzi Niemcy, każdy miał ze sobą łopatę. Dopiero teraz ludzie uświadomili sobie naprawdę, co ich czeka. Bali się cały czas, ale ten strach nie był do końca określony. Teraz wiedzieli, że mogą zostać rozstrzelani. (...) Po południu od strony Praszki przyjechała na motocyklach grupa umundurowanych Niemców. Z jednego wysiadł starszy wiekiem niemiecki oficer. Odezwał się po polsku, co było dla wszystkich dużym zaskoczeniem. Kazał wystąpić tym, którzy mówią po niemiecku. (...) Niemiec powiedział, że w czasie I wojny światowej przebywał w Rudnikach, a dzisiaj przyjechał odczytać wyrok sądu polowego. Wszyscy Polacy pod eskortą Niemców przejdą teraz do kościoła, zostaną tam przez noc, a o szóstej rano następnego dnia zostaną zwolnieni, jeżeli w Rudnikach w tym czasie nie padnie żaden wystrzał. Nastąpiła duża ulga i odprężenie. Widmo śmierci zostało odsunięte. Poszli dwójkami do kościoła, ale już z opuszczonymi rękami. Po wejściu do kościoła osobno posadzono Polaków, osobno Żydów, zaryglowano drzwi.(...) Mężczyźni modlili się, rozmawiali półgłosem jeszcze niepewni jutra, ale już z nadzieją na wyjście z tego cało. Spokój nie trwał jednak długo. Co jakiś czas wchodzili żandarmi i bili Żydów. Rozlegały się krzyki, jęki, trzaski. Po wyjściu Niemców trochę się uspokajało, Żydzi cicho pojękiwali, jakiś młody chłopiec płakał. Potem powtórka bicia i tak do rana. O 6.00 następnego dnia ustawili wszystkich rudniczan w dwóch szeregach na środku kościoła, twarzami do siebie. Wybrali dwudziestu Polaków i wszystkich Żydów jako zakładników. Mieli pozostać w kościele jeszcze następne dwie doby. Jeżeli w tym czasie ktoś z Polaków odda chociaż jeden strzał, wszyscy zostaną rozstrzelani.
     Pozostali opuścili kościół (...)
     Opracowane na podstawie tekstu ks. Krzysztofa Błaszkiewicza (OGP 39/marzec 2002)
     Ciąg dalszy tej i inne historie lokalne z różnych okolic naszego powiatu znajdą Państwo w książce, która ukaże się za kilka miesięcy. Materiały wykorzystane do publikacji pochodzą z cyklu spotkań organizowanych przez Starostwo Powiatowe w Oleśnie we współpracy z samorządami gminnymi i Domem Współpracy Polsko-Niemieckiej w Gliwicach. W kolejnych numerach naszej gazety znajdą Państwo wiele ciekawych najstarszych i nowszych historii miast i wiosek naszego powiatu.