Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice |
Pożary i łabędzie O pracy oleskich strażaków rozmawiamy z kapitanem Czesławem Nogą - komendantem Powiatowym Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnie. OGP: Panie komendancie, na naszych łamach na bieżąco informujemy o wielu akcjach, do których wzywani są nasi strażacy. W naszym odczuciu liczba takich wezwań wzrasta. Czy mam rację? Kpt. Czesław Noga: Tak! Od szeregu lat odnotowujemy stały wzrost ilości naszych interwencji, ale też pamiętajmy, że w ostatnich latach strażakom przybyło obowiązków. Na terenie powiatu oleskiego w ubiegłym roku zanotowaliśmy 509 zdarzeń, które wymagały naszej interwencji. OGP: Po pierwsze, były to pożary. Które akcje były największym wyzwaniem dla strażaków? C.N.: Pod koniec roku wybuchł bardzo duży pożar w zakładzie stolarsko-tapicerskim w Malichowie, który spowodował zniszczenie hali produkcyjnej, spalenie materiałów oraz bardzo drogich maszyn. Był to największy pożar, jaki pamiętam w okresie swojej pracy w Państwowej Straży Pożarnej w Oleśnie. W ciągu minionego roku z czerwonym kurem walczyliśmy 160 razy, ale większość to były pożary małe i kilka średnich. Najczęściej paliły się nieużytki rolnicze, trawniki, pobocza dróg, 9 razy lasy. Najczęstszą przyczyną pożarów była nieostrożność osób dorosłych oraz wady urządzeń i instalacji elektrycznych. W pięciu przypadkach ustaliliśmy, że przyczyną było umyślne podpalenie. Najwięcej, bo 55 razy wyjeżdżaliśmy do pożarów na terenie gminy Olesno. W gminach Radłów i Rudniki odnotowano po 6 pożarów. OGP: Straż pożarna zajmuje się jednak nie tylko pożarami... Kpt. Czesław Noga: Tak, drugą grupę naszych interwencji stanowią tzw. miejscowe zagrożenia. Pod tym pojęciem kryją się wypadki drogowe, ratownictwo chemiczne, ekologiczne, usuwanie skutków powodzi, wichur itp. Łącznie w ubiegłym roku odnotowaliśmy 342 tego typu zdarzenia, z czego aż 179 na terenie gminy Olesno, 54 w gminie Dobrodzień, 14 w Radłowie i po dwadzieścia kilka w pozostałych gminach. Najczęściej, bo 101 razy, wzywano nas do wypadków drogowych. Huragany, silne wiatry, gwałtowne opady i przybory wód były przyczyną ponad 60 interwencji. Ponad 40 razy usuwaliśmy kokony os i pszczół. Dwa razy uwalnialiśmy łabędzie z zamarzniętych stawów. OGP: Najgroźniejsze i największe zdarzenia to ... Kpt. Czesław Noga: Na przełomie 2000 i 2001 roku powstało zagrożenie dla ludzi i środowiska spowodowane przez porzucone w lesie przeterminowane środki ochrony roślin. Również na początku roku w Gorzowie Śląskim wywróciła się cysterna przewożąca paliwo samochodowe, etylinę. Następnym zdarzeniem był wybuch butli gazowej w budynku mieszkalnym, który spowodował znaczne zniszczenie obiektu oraz obrażenia ciała przebywającej w nim osoby. Tragiczny wypadek odnotowaliśmy w sierpniu w Sowczycach, gdzie zginęły dwie osoby, a dwie następne zostały ciężko ranne. Z nową kategorią zagrożenia spotkaliśmy się jesienią , a mianowicie nasza jednostka brała udział w zabezpieczeniu budynku poczty w Praszce, gdzie istniało podejrzenie zagrożenia bakteriami broni biologicznej tzw. wąglika. OGP: Czy były przypadki fałszywych alarmów? Kpt. Czesław Noga: Odnotowaliśmy ich 7, ale tylko jeden był głupim dowcipem, jeden spowodowany błędem instalacji alarmowej. W pięciu przypadkach alarmujący działali w dobrej wierze. Na przykład, ktoś zauważył kłęby dymu nad lasem, później okazywało się, że to ognisko pracowników leśnych na zrębie. OGP: Jak często strażakom zawodowym pomagali ochotnicy? Kpt. Czesław Noga: Jednostki OSP w akcjach ratowniczo-gaśniczych uczestniczyły aż 334 razy. Najwięcej te największe i najlepiej wyposażone. I tak OSP Dobrodzień odnotowało 70 interwencji, OSP Praszka 42, Gorzów Śląski 30, Rudniki 22. Do kilkunastu zdarzeń wyjechały jednostki OSP z Radawia, Zębowic, Borek Wielkich i Szemrowic. OGP: Dziękuję za rozmowę i życzę, by ten rok był o wiele spokojniejszy, a wyjazdów strażaków do akcji ratunkowych jak najmniej. Rozmawiał: Hubert Imiołczyk (OGP 39/marzec 2002) GÓRA |