Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice |
Poniższy artykuł Wernera Christmanna opublikowaliśmy pod nagłówkiem "Listy z Niemiec" w 33. numerze OGP. Tekst wywołał poruszenie wsród naszych Czytelników. Poniżej - ów artykuł i głosy polemiczne. PODRÓŻ NIE TYLKO W PRZESZŁOŚĆ 25 lat po maturze w czerwcu 2001 spotkaliśmy się w oleskim liceum Było to nie tylko spotkanie z rówieśnikami, wypełnione wspomnieniami tamtych dni, ale i spotkanie z Olesnem, przeze mnie pożegnanym przed pięciu laty. Wjeżdżając do miasta, na ul Opolskie wyjąłem kamerę, by ten wjazd uwiecznić: Walce, tablicę z napisem Olesno i nowo budujace się wille przy ul Nad Łąkami Pierwsze wrażenie po spacerze w kierunku rynku, kościoła i cmentarza: rozczarowanie zastojem Miasto w ogóle się nie rozwinęło Chodniki koślawsze niż 5 lał temu. Fasady domów brudniejsze, przypuszczalnie od centralnego ogrzewania. Dziur w szosie w kierunku Borek Małych też nieco przybyło Tylko te klomby na rynku i przed dawnym Prezydium Powiatowej Rady Narodowe zadbane na wzór zachodni. Dworzec kolejowy z zepsutym zegarem jak straszydło z IX wieku. Można powątpiewać, czy tam się w ogóle jakiś pociąg dobrowolnie zatrzymuje. Młyn oleski, który dawniej latem pracował na największych obrotach, by sprostać kampanii zbożowo-rzepakowej, to drugie wielkie, ciemne, z zardzewiałymi silosami, monstrum, prawie w środku miasta. Domy na rynku, wprawdzie odnowione ale jak? Bardziej kolorowo przypuszczalnie nie można było. Ma się wrażenie, że "artysta malarz" wzorował się na jakimś moskiewskim prospekcie. Ale lepiej niech to jest pomalowane niż brudne, bo rynek w sumie wygląda schludnie Cmentarz oleski to obok kościoła Bożego Ciała to mój drugi adres w Oleśnie. Przeraziła mnie ilość nowych grobów, zwłaszcza młodych ludzi Potwierdziły się moje przypuszczenia, ze zmarli przede wszystkim na raka Już jako ministrant miałem wrażenie, ze w Oleśnie jest się boleśnie konfrontowanym ze śmiercią Śmierć jest integralną częścią codzienności oleskiej. Tylko że w ostatnich latach, po Czarnobylu, śmiertelność na raka w naszym miasteczku - ma się takie wrażenie - drastycznie wzrosła. Według relacji radia RMF-FM z Krakowa pomiary ściółki leśnej wykonane przez jakiś krakowski instytut naukowy wykazały skażenie popromienne wielokrotnie wyższe od dopuszczalnych norm. Myślę, że także woda pitna zawiera środki toksyczne w niedopuszczalnym stopniu. Gleby skażone dawniej rakotwórczym azotoksem, mają zapewne także swój udział w wysokiej stopie schorzeń rakowych w Oleśnie. Do tego dochodzi palenie w plecach czego popadnie. Nawet starych opon, czego sam byłem świadkiem wieczorem, 14. 06. 2001 obserwowałem z pagórka św. Rocha, jak jeden z tych wysokich kominów oleskich produkował czarny dym. Gdy wróciłem do miasta, całe centrum było zaczadzone Nie można było normalnie oddychać. W Niemczech właściciel takiego komina wylądowałby w kryminale. W Oleśnie było to czymś normalnym, nikt się specjalnie nie przejął Z chorobami wiąże się konieczność ich leczenia. Ma się jednak wrażenie, że nie tylko za dużo ludzi w Oleśnie umiera, ale i za szybko. Za dużo jest medycznych niepowodzeń. Miałem okazję obejść ten budynek tzw nowego szpitala. Z zewnątrz nie budzi zbytniego zaufania. Gdy go przed 20 laty budowali, wyglądał na tamte czasy nowocześnie. Dzisiaj, na wzór wielkich zachodnich metropolii, urządzono przed szpitalem płatny parking. Jednak nie z zegarami-automatami, tylko z budką, krzesłem i parkingowym, którego osobiście nie miałem okazji poznać, bo go nie było na posterunku. Ale powróćmy do budowli szpitala: monotonny, prymitywny, komunistyczny styl budowli. Z tyłu wysoki komin - krematorium, czy co? Nie wszedłem do środka, bo odstraszyło mnie wrażenie zewnętrzne. Bezradni mieszkańcy w obliczu wysokiego stopnia zachorowalności i zwątpienia w możliwości oleskiej medycyny, sięgają do środków alternatywnych - do ziół i medycyny chińskiej. Po diagnozę jezdżą do znachora. Mówi się nawet o zamknięciu szpitala. Pytałem, czy ktoś przeprowadził jakieś ekspertyzy gleby, wody, ściółki leśnej i powietrza. Nikt z pytanych o takich badaniach nigdy nie słyszał. l tu apel do burmistrza tych apeli będzie jeszcze więcej - o zbadanie przyczyn tych schorzeń i porównanie ich z zachodnimi statystykami. Sprawa jest poważniejsza, aniżeli niektórym sceptykom mogłoby się wydawać Jeden z byłych mieszkańców Olesna, obecnie około pięćdziesiątki, przeraził się po przechadzce po oleskim cmentarzu, widząc świeże groby swoich, rówieśników przyrzekł sobie nigdy już dobrowolnie oleskiego cmentarza nie zwiedzać Ochrona środowiska Już wspomniałem o tym kominie, który w jeden wieczór zadymił całe centrum. Podobno olescy lekarze i inni, którzy pracują sezonowo na Zachodzie, upatrzyli sobie parcele pod budowę jednorodzinnych domków między "nowym" szpitalem a dawnym Prezydium i postawili tam kilka naprawdę ładnych willi Ale ta okolica zeszpecona jest znowu jakimiś podejrzanymi wysokimi kominami z lewej i prawej strony Koło kościoła św Anny, na terenie sakralno-rekreacyjnym, takim powinien on przynajmniej być, jakiś hodowca czegoś, może zwierząt futerkowych, pobudował pełno budek z czerwonej cegły, niedużej wysokości i wlazł z tym całym barachłem prawie że do lasu, szpecąc tak skądinąd piękną okolicę. Inny wpadł na pomysł budowy w pobliżu kościółka jakiejś betoniarni. Nie mieszka tam, a zawalił cały plac rozrzuconymi bałaganiarsko pustakami i innym rupieciem. Kto - pytam się - wydaje w Oleśnie pozwolenia na takie budownictwo? Nie trzeba wielkiej pomysłowości, a jeżeli nawet na to władz oleskich nie stać, to niech podpatrzą na Zachodzie, by znaleźć właściwe rozwiązanie. Skomasować przemysł, o ile w Oleśnie w ogolę można mówić o przemyśle, na jednym terenie, nawet z kominami, jeśli już musi tak być, ale wtedy z filtrami. A resztę terenów przeznaczyć pod zabudowę mieszkalną. Ten apel kieruję nie tylko do władz miejskich, ale także do tych, którzy nie są świadomi tego, co jest prawdziwym skarbem Olesna, co jest warte za wszelką cenę zachowania i ochrony. Choćby np. nasze lasy na Walcach. Teren ten jest przepiękny w swej nienaruszalności przez człowieka i cywilizację, mniemałem. Ale gdy biegłem tam w kierunku Wachowic, w ramach sportu porannego, to natknąłem się na wysypisko żużlu piecowego, stłuczek, reszty cegieł i jakiegoś zardzewiałego żelastwa. Pozbył się tego ktoś, wysypując to na środek drogi, przypuszczalnie w przekonaniu, że dokonał czegoś dobrego dla Olesna, bo wyrównał dziurę w drodze Spacerując po nowym osiedlu, które powstało min. na byłym polu moich krewnych w kierunku Walców, zagadnąłem dwóch młodzieniaszków, którzy okazali się być bardzo sympatycznymi młodymi ludźmi Chwalili, ze mogą mieszkać na pięknym osiedlu domków jednorodzinnych, ale mieli jakieś smętne miny. "Pracy tu dla nas nie ma" - wydobyli wreszcie z siebie - "przenosimy się do Berlina, tam jest robota". A ci, którzy siedzą na tych blachach na rynku i próbują jeszcze po północy zorganizować sobie butelkę piwa, albo gorzej, ci młodzi ludzie, którzy w parku oleskim odurzają się, bo ja wiem czym, ci stracili całkowicie nadzieję, że mogą być temu społeczeństwu potrzebni No a co robią ojcowie Olesna, by ściągnąć inwestorów do miasta? Są parcele i udogodnienia podatkowe dla przemysłowców. Były oleśnianin, pan M. z Niemiec, z uporem starał się o założenie nowego zakładu do produkcji i cięcia specjalnych płyt w Oleśnie. Jednak nie za bardzo udzielono mu w rodzinnym mieście posłuchu, za to Praszka czy Wieluń oferowały mu warunki, na które w Oleśnie nikt nie wpadł. Ale on chciał dla Olesna cos zrobić, lokalnym patriotyzmem się kierując, a gdy go w Warszawie okradli i porządnie poturbowali, stracił przypuszczalnie ochotę na inwestycje w dawnej ojczyźnie. Może wychodzi się w Oleśnie z założenia, ze starczą wyjazdy niektórych do Niemiec, a tych można poznać po odnowionych fasadach domów, albo po budowach, które trwają długo, z przerwami, gdyż trzeba w międzyczasie pojechać na Zachód, by zarobić na następny odcinek robót budowlanych. I "gastarbeiterzy" inwestują wprawdzie przywiezione pieniądze we własne domostwa, upiększając tym samym wygląd miasta, ale budzą zazdrość innych, którzy albo nie mogą albo nie potrafią zarobić na Zachodzie. A kaznodzieje krytykują ostro ten stan rzeczy, gdyż te zarobki osiąga się kosztem wielu wyrzeczeń, kosztem współżycia rodzinnego i małżeńskiego. Tragicznym przykładem tego musu wyjazdu na zarobek za wszelką cenę była śmierć 20-letniej oleśnianki w Holandii .Rodzice puścili ją w świat, nie zdając sobie sprawy z ryzyka z tym związanego. Przypuszczalnie została tam zamordowana, gdy wracała późnym wieczorem z dyskoteki. Ośmielam się twierdzić, znając te stosunki, ze zabili ją bez powodu, tak jak uprowadzają, maltretują i mordują co kilka tygodni 8-letnie dzieci, albo z powodu błahostek na dyskotekach dźgają się nożami, aż ktoś straci życie. Ale ta bezkarność, brak zrozumienia dla jakichkolwiek norm moralnych na Zachodzie u niektórych subkultur jest innym tematem. Szkoda tylko tej młodej dziewczyny, bodajże jedynaczki, z Olesna. Tekst ten zamykam pozytywnym akcentem. Mówi się u nas, ze Olesno " ist immer emer Reise wert" (zawsze opłaca się pojechać do Olesna - nie w sensie materialnym, gdyż spadek kursu marki niemieckiej sprawił, ze zakupy i pobyt słały się dla nas ekonomicznie nieatrakcyjne). Są jednak miejsca w Oleśnie, które stanowią oazy ciszy, spokoju i naturalnego piękna. Nie chciałbym wszystkich, przeze mnie na nowo odkrytych pereł zdradzić, bo mógłby jakiś hodowca zwierząt futerkowych wpaść na pomysł postawienia tam kilku budek, albo władze oleskie na postawienie, nowego pięknie kopcącego, wysokiego komina Ale są takie miejsca, na przykład schody wiodące do kościółka św Rocha, tam wieczorem usiąść i popatrzeć przy zachodzącym słońcu na panoramę oleską z jej kościołami i wieżą ciśnień, z lewej strony kościół wysocki i te nie kończące się lasy, które zarażają spokojem, zachęcając do medytacji Na te miejsca i momenty zamieniłbym chętnie każdy urlop w Grecji, Turcji czy gdziekolwiek poza Olesnem. Werner Christmann Najpierw się zbulwersowałam. Potem byłam wściekła. Na koniec artykuł "Podróż nie tylko w przeszłość" przeczytany w ostatnim numerze OGP mnie rozśmieszył. Oto powraca po latach pan Werner Christmann. Broń Boże, nic nie dzieje się według schematu. Nie ma sentymentu i czułych wspomnień związanych z dawno nie widzianymi miejscami i ludźmi. Oto przed oczami "przybywającego" roztacza się obraz nędzy i rozpaczy - brud, chwasty i krematoryjne kominy. Ów pan zraził i obraził chyba wszystkich mieszkańców Olesna (zwłaszcza środowisko lekarskie winno mu wytoczyć proces o zniesławienie). W tym demagogicznym tonie zagubił niestety rzecz najistotniejszą. My, mieszkańcy miasta, zamiast wsłuchać się w głos kogoś, kto miał możliwość obiektywnie ocenić nasze osiągnięcia, niestety poczuliśmy się wyłącznie oburzeni. Ja sama przybyłam do Olesna przed 10 laty z zupełnie innej części Polski. To, co urzekło mnie od pierwszego wejrzenia, a dzisiaj zachwyca odwiedzających mnie gości, to schludność, zamiłowanie do ładu i porządku i serdeczność mieszkańców Olesna. Naszemu Gościowi może nie podobać się kolorystyka i sposób, w jaki pomalowano rynek. Ma Pan do tego prawo. Ale tak, jak nie wszystkim podobają się obrazy Rubensa czy Matejki, tak nie wszyscy muszą zachwycać się naszymi kamienicami. Starożytni mawiali, że o gustach się nie dyskutuje. Szkoda, że tak zaciekle nas krytykując, nie podpowiedział nam Pan, nie poradził, co mamy zrobić z tymi kominami, czy jak winny zachować się nasze władze wobec ewentualnych inwestorów. Gdyby okazał nam Pan choć trochę życzliwości, to Pana spostrzeżenia na pewno nie poszłyby na marne. Łączę serdeczne pozdrowienia, wierząc, że w innym miejscu Europy odnalazł Pan idealny, nieskazitelny i pozbawiony wad dom. Czytelniczka *** Przypuszczam, iż do końca życia będę żałował czasu, gdy pisze ten artykuł, ale nie wybaczyłbym sobie plucia we własną brodę gdybym milczał. A chodzi tu o artykuł p. Wernera Christmana "Podroż nie tylko w przeszłość", który ukazał się w Oleskiej Gazecie Powiatowej z sierpnia 2001. Czuje się uprzywilejowanym ze urodziłem i wychowałem się w Oleśnie, - dlatego dotknęły mnie głęboko pewne spostrzeżenia p. Christmana (nota bene również olesnianina). Jako misjonarz pracujący prawie 18 lat w Ghanie (Afryka Zachodnia), spotkałem się z taką obserwacją ludzi dojrzałych nie tylko wiekowo, ale również intelektualnie, - iż człowiek, który przebywa w innej kulturze przez miesiąc potrafi napisać tomy książek na jej temat, przebywając rok - z ostrożnością skreśli artykuł a przebywając, żyjąc i będąc z ludźmi dzień po dniu - milczy i kłania się z szacunkiem tejże kulturze. Trudno mi sklasyfikować artykuł p. Christmana do jednej z tych grup, ale z pewnoscia nie należy do ostatniej. Dziwi mnie brak wiedzy, iż kultury ludzi nie są porównywalne - są unikalne. Dlatego tez "kultura zachodnia" (przepraszam za uproszczenie) nie jest ani lepsza, ani gorsza od kultury Śląska. A co z tego wynika nie potrzeba nam "pojechać na Zachód by podpatrzeć właściwe rozwiązania"(cyt. z artykułu p. Christmana). Byłbym dozgonnie wdzięczny, gdyby p. Christman poparł swoje stwierdzenia na temat Oleskiego Szpitala i Służby Zdrowia w ogólności skoro statystyki wskazują, iż śmiertelność w Gminie Olesno jest najniższa w całym województwie. A przyrównywać je z "Zachodem" nam nie trzeba boć Zachód nie jest normą rozwoju ludzkości - a tak k woli informacji - system medyczny Portugalii, która jest na Zachodzie daleko odstaje od systemu polskiego. Podziwiam odwagę autora, który posiadając "ekonomicznie atrakcyjne" (cyt.) możliwości spędzenia urlopu w Grecji czy Turcji zdecydował się na stąpanie po "skażonej radioaktywnie"(cyt.) ściółce podoleskich lasów i picie "wody zawierającej środki toksyczne w niedopuszczalnym stopniu, według norm zachodnich" (cyt.). Życzę mu by proces rekonwalescencji przebiegał w miejscach mniej "prymitywnych" (cyt.) niż nasz szpital. Mimo wnikliwej lektury tego artykułu nie udało mi się znaleźć żadnej pozytywnej cechy Olesna lub oleśnian: takich jak: gościnność, religijność, rodzina, małżeństwo, pracowitość, dwu-lub-wielojezycznosc, Kościół - a może to, co nam praojcowie pozostawili nie są już żadnymi wartościami... Nie jest Olesno miastem utopijnym, można znależć dziury na każdej drodze i mamy jeszcze wiele do zrobienia - ale zrobimy to sami boć plan Marshalla nas ominął a Turków i Jugosłowian już nie ma. Jednak jestem dumny, iż stad pochodzę i tu mam swoje gniazdo. I w tym momencie zgodzę się z Panem Christmanem - nie zamieniłbym Olesna na żadne inne miasto. ks. mgr Joachim Zok svd (OGP 34) Do Mieszkańców i Przyjaciół miasta Olesna (List otwarty) Czym Chata Bogata Trudno mi jednoznacznie ocenić intencje autora artykułu pt. "Podróż nie tylko w Przeszłość...", (OGP - sierpień 2001). Uważam jednak za stosowne wyrazić swoje własne głębokie ubolewanie nad tego typu oceną naszego miasta rodzinnego i jego mieszkańców, jaką reprezentuje p. Werner Christmann. Artykuł, o którym mowa, tchnie duchem głębokiego pesymizmu i osobistego zawodu. Manifestuje on w sposób wyjątkowo dramatyczny, szereg niezrealizowanych marzeń osobistych i oczekiwań wobec społeczności, w życiu której, on sam nie bierze bezpośredniego udziału. Po krótkim pobycie w Oleśnie, z okazji odpustu ku czci Św. Anny, który gromadzi Oleśnian z całego świata na wspólnej modlitwie, aby dodać im otuchy i odwagi w pokonywaniu trudności codziennego życia P. Christmann ośmiela się na łamach Oleskiej Gazety Powiatowej i w Internecie kreować apokaliptyczną wizję miasta Olesna, które jego zdaniem ma godną pożałowania teraźniejszość a przyszłość jeszcze gorszą. P. Werner Christmann ulega w swym artykule tendencjom typowym dla kultury kapitalistycznej z przełomu XIX i XX wieku charakteryzującej się oceną wartości człowieka wg tego "co i ile posiada", a nie według od dawna już praktykowanej metody humanistycznej, podkreślającej w sposób szczególny to kim człowiek jest w relacjach do drugiego człowieka i w relacji do otaczającego go środowiska. Zgadzam się z P. Werenerem Christmannem, co do tego, że warunki ekonomiczne i socjalne mieszkańców Olesna i okolicznych wiosek dalekie są od tych, o których marzy przeciętny mieszkaniec naszego regionu, a które tak bardzo jemu imponują. Trudności natury ekonomicznej wcale jednak nie przeszkadzają nam Oleśnianom aby nadal kultywować i praktykować te wartości humanistyczne i religijne, które od niepamiętnych czasów charakteryzują kręgi środowiska Śląska Opolskiego. A są to wartości na pewno przerastające inne społeczności w kategoriach wartości rodzinnych, religijnych i dobrosąsiedzkich. I to właśnie one, a nie inne, sprawiają, że w niektórych porach roku, miasto Olesno i przylegającego wioski zostają corocznie "oblężone" przez tych, którzy te wartości szanują, kultywują i pragną przekazać następnemu pokoleniu. Wieloletni pobyt wśród ludności skrajnie ubogiej, w Ghanie, w Afryce Zachodniej nauczył mnie na pewno jednego, a mianowicie tego, że szczęście rodzinne i osobiste nie zawsze jest uzależnione od wartości czy ilości nagromadzonych dóbr materialnych czy rozwoju ekonomicznego danej społeczności. Dobro człowieka znajduje się bowiem nie w jego dłoni czy w jego kieszeni ale w tajemnicy jego serca. Kończąc, chciałbym życzyć P. Werenerowi Christmanowi, aby podczas swojej kolejnej wizyty do kolebki swoich praojców i swego dzieciństwa, potrafił bardziej obiektywnie i pozytywnie spojrzeć na zachodzące zmiany i ludzi, którzy pomimo tych wielkich trudności na jakie napotykają w codziennym swoim życiu, nadal są gotowi świadczyć o swojej gościnności i ofiarności "tym czym chata bogata". Choćby to miało być wyrażone tradycyjnie tylko chlebem i solą, ale w Oleśnie, mogę zapewnić, będzie to zawsze w poczuciu szczerej gościnności, życzliwości i pogody ducha, z pełnym szacunkiem dla wszystkich przekraczających progi naszego rodzinnego miasta Olesna. Ks. mgr Waldemar Kuss SVD Olesno Śląskie, 27 sierpnia, 2001 (OGP 34) CDN? |