Jest taki dom... ... jeślibyś mnie oswoił, moje życie nabrałoby blasku. Z daleka będę rozpoznawał twoje kroki - tak różne od innych (...) twoje kroki wywabią mnie z jamy jak dźwięki muzyki. Spójrz! Widzisz tam łany zboża? Nie jem chleba. Dla mnie zboże jest nieużyteczne. Łany zboża nic mi nie mówią. To smutne. Lecz ty masz złociste włosy. Jeśli mnie oswoisz, to będzie cudowne. Zboże, które jest złociste, będzie mi przypominało ciebie. I będę kochać szum wiatru w zbożu... Poznaje się tylko to, co się oswoi - powiedział lis " Ludzie mają zbyt mało czasu, aby cokolwiek poznać. Kupują w sklepach rzeczy gotowe. A ponieważ nie ma magazynów z przyjaciółmi, więc ludzie nie mają przyjaciół. Jeśli chcesz mieć przyjaciela, oswój mnie! (...) A oto mój sekret. Jest bardzo prosty: dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu.(".) Ludzie zapomnieli o tej prawdzie - rzekł lis - Lecz tobie nie wolno zapomnieć. Stajesz się odpowiedzialny na zawsze za to, co oswoiłeś. ("Mały Książę" A Saint de Exupéry) Jest taki dom, pałacyk jak z bajki. Strzeliste wieżyczki, ozdobne okna, wokół piękny stary park. Drzwi tego domu nigdy nie są zamknięte, aby jego mieszkańcy czuli się wolni, a goście chętnie go odwiedzali. Gospodarze tego domu dobrze wiedzą, co oznaczają słowa lisa, że jest się odpowiedzialnym za to, co się oswoiło. Czasami droga do zdobycia tej wiedzy była trudna i bolesna. Niosła ze sobą łzy rozgoryczenia, poczucia samotności i beznadziei. Doświadczenie to było tym trudniejsze, że zdobywały je dzieci. Różne koleje losu sprawiły, że stały się mieszkańcami tego domu. Żyją teraz obok nas, chodzą do szkoły, do przedszkola, mijają nas na ulicy. Nie potrzebują od nas litości, lecz wsparcia i zrozumienia, że wina nie leży po ich stronie. Dom Dziecka w Sowczycach istnieje formalnie od 1951 roku. Mimo że minęło już pięćdziesięciolecie jego istnienia, niewielu mieszkańców naszego powiatu zdaje sobie sprawę z tego faktu. Na co dzień zabiegani, pochłonięci swoimi troskami nie interesujemy się "nie-swoimi" dziećmi. Kilka lat temu głośno było o tej placówce nie tylko w lokalnej prasie, ale także w telewizji. W Domu Dziecka trwała wrzawa związana ze stanowiskiem dyrektora. Skłóceni byli wówczas nie tylko dorośli, pracownicy domu, ale doprowadziło to także to konfliktów między dziećmi. Wydawało się, że nie będzie innego środka jak zamknięcie placówki. Na szczęście udało się zażegnać wszelkie konflikty. Wówczas stanowisko dyrektora objęła Elżbieta Polak, która wyciszyła nieporozumienia i emocje. W wielu z nas pokutuje dawny stereotyp. O domach dziecka mówimy "bidul", w najlepszym razie" sierociniec" Ci, którzy tak wyobrażają sobie dom dziecka, powinni odwiedzić Sowczyce. Dom jest ciepły, przytulny, urokliwy W pałacowych wnętrzach zachowano ozdobne sztukaterie, kominki. Wszędzie jest czyściutko i schludnie . Obecnie przebywa w nim 30 dzieci w różnym wieku. Najmłodszy wychowanek ma 5 lat, najstarszy 18. Bywała takie lata, kiedy w domu wychowywało się dwa razy tyle dzieci, ale była to sytuacja niekorzystna dla wszystkich Wszystkie dzieci przebywające w domu pochodzą z terenu powiatu oleskiego oraz dawnego województwa częstochowskiego W Domu Dziecka właściwie nie ma sierot naturalnych. Jest jedno rodzeństwo, których rodzice nie żyją. Pozostałe dzieci znalazły się w nim z powodu patologii,w rodzinnych domach, alkoholizmu swoich rodziców. Teresa Cieśla zwraca jednak uwagę na to, że od pewnego czasu do placówek takich jak ta coraz częściej trafiają dzieci życiowo niezaradnych rodziców. Częstą przyczyną jest także bieda. Mimo że żyjemy w świecie komputerów, samochodów, elektroniki, zdarzają się jeszcze sytuacje jak wyjęte z dawnych epok. - "Pewnego razu przywieziono do nas dzieci, które nie wiedziały do czego służy papier toaletowy, były brudne, zaniedbane, jadły rękoma. Pewnych rzeczy, jakiś szczególnie traumatycznych przeżyć nie da wyeliminować, ale można przynajmniej pomóc tym dzieciom zaadoptować się w otaczającym ich świecie, nauczyć dbania o siebie, zadbać o ich zdrowie" -opowiada pani Teresa.. Wychowankowie Domu Dziecka są uśmiechnięci i radośni. Mimo że każde z nich przecież doznało już w swoim krótkim życiu rozczarowań i prawdziwych nieszczęść, w żaden sposób tego nie okazują. Gościom chętnie pokazują swoje pokoiki, z dumą opowiadają o tym. Jak w soboty i niedziele samodzielnie przygotowują sobie kolacje. Uśmiechnięta, rezolutna Paulinka chwali się, że potrafi upiec murzynka. Dzieci mieszkają małymi rodzinkami. Rodzeństwa razem zajmują pokoje, starsi opiekują się młodszymi, nawzajem sobie pomagając. W ten sposób jest szansa ,że dzieci nauczą się pielęgnować w sobie tak kruche przecież związki rodzinne. Z inicjatywy opiekunów domu dziecka organizowane są wspólne spotkania dzieci z ich rodzicami. Ognisko, zabawa, sportowe konkurencje mają służyć próbie odbudowywania więzi między rodzinami. Budowaniu "normalności" służą także dobrzy ludzie i to, jaki mają stosunek do wychowanków, widać na każdym kroku. Pani kucharka ze szczerym uśmiechem wita małą dziewczynkę, która w niewymuszony sposób przytula się do niej, Barbara Kiełbus przekomarza się z nastolatką, wręczając jej listy, i obie uśmiechają się do siebie, bo wiedzą, że to listy od bardzo ważnej osoby. W zachowaniach wszystkich mieszkańców domu nie ma nic ze sztuczności czy udawania czegokolwiek. Tego nie osiąga się pieniędzmi,inne zabiegi. Nie ma przeszkód, by dzieci miały swoje zwierzęta. Więc chłopcy mają w swoim pokoju piękne akwarium, a na strychu trzymają gołębie. Kiedy tylko zacznie się wiosna, dzieci zaczną uprawiać własne grządki. Posadzą tam warzywa i owoce i - zjedzą je zanim naprawdę dojrzeją - mówi z uśmiechem pani Teresa. W miarę łatwo jest zorganizować dzieciom dach nad głową, nakarmić je, umyć, wysłać do szkoły. Znacznie trudniejszym zadaniem jest zapewnienie tym pokrzywdzonym przez los dzieciom poczucia bezpieczeństwa, danie im wyraźnego sygnału, że nie są gorsze od innych i mają takie samo prawo do bycia szczęśliwym jak inne dzieci. W Domu Dziecka w Sowczycach pracują po prostu lecz szczerością swych uczuć. Od jakiegoś czasu dzieci na specjalne okazje jak święta czy wakacje zabierane są także przez rodziny zaprzyjaźnione z Domem Dziecka. W ten sposób zawiązują się nowe przyjaźnie, silne trwałe związki uczuciowe, które na pewno zaprocentują w przyszłości poczuciem pewności siebie i stabilizacji. W Domu Dziecka z wdzięcznością witana jest każda pomoc, zarówno finansowa, jak i rzeczowa. Chętnie przyjmuje się od darczyńców owoce i słodycze dla dzieci, ale także na przykład meble, które przechowuje się i ofiarowuje tym wychowankom, którzy po osiągnięciu pełnoletności opuszczają placówkę i wyprowadzają się na własne gospodarstwo. RP (OGP 39/marzec 2002)
|