Temat miesiąca
Szkolna moda O tempora, o mores... chciałoby się krzyknąć patrząc na współczesnych uczniów wszelkiego typu szkół. Panuje bowiem całkowita swoboda, można by w niektórych przypadkach rzec - anarchia. Do szkoły przychodzi się dziś w czymkolwiek i właściwie jedynym obowiązującym kryterium jest kwestia zasobów finansowych rodziców. Czy pamiętają Państwo jeszcze te czasy, gdy meldowaliśmy się w szkole w obowiązkowych mundurkach, fartuszkach, koniecznie z tarczą na ramieniu? Prawda, że dziś wspominamy to z łezką w oku, choć na pewno wielu z nas pomstowało na te zwyczaje? Ciekawe, że zwyczaje te nadal obowiązują w niektórych szkołach, zwłaszcza tych elitarnych. Kiedyś noszone przez uczniów jednakowe mundurki były wyrazem uniformizacji całego społeczeństwa. Jeśli wszyscy wyglądali jednakowo, to nikt się w tłumie nie wyróżniał. Ten system, obok oczywistych wypaczeń, miał jednak wiele cech pozytywnych, do których dziś wiele osób chętnie by wróciło. Oczywistą sprawą dla wszystkich jest dziś fakt znacznego zróżnicowania majątkowego. Do tych samych szkół chodzą dzieci bardzo bogatych rodziców i tych, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. Strój pokazuje, z jakiego kto wywodzi się z domu. Wieś - miasto bez różnicy Jak nam powiedziała jedna z pań nauczycielek, która w ubiegłym roku szkolnym uczyła języka polskiego w wiejskiej szkole w Kowalach i gimnazjum w Praszce: - Nie ma różnicy między dziećmi na wsi i w mieście, są tylko różnice między dziećmi bogatych i biednych rodziców -uważa. - Właściwie nie przeszkadza to, że któryś z uczniów jest ubrany w coś, co przyciąga uwagę, gdy starcza mu jeszcze czasu na naukę i inne zajęcia. Natomiast Jeśli uwaga młodego człowieka skupiona jest tylko i wyłącznie na swoim wyglądzie, to ten stan zaczyna drażnić mnie jako nauczyciela - stwierdza. Nie jest to wśród nauczycieli twierdzenie odosobnione. Nie szata? Media, świat telewizji promują niestety wzorzec człowieka skupionego na sobie. Piosenkarki, aktorki, nawet sportsmenki dbają przede wszystkim o swój zewnętrzny wizerunek. Ta zasada w prosty sposób przenosi się na postawę młodych, spędzających przecież przed telewizorem znaczną część swojego czasu. A że wielu korzysta z tych wzorców dość bezkrytycznie, to bywa tak, że efekt jest opłakany. Podobno nie szata zdobi człowieka, ale niestety dla ogromnej części młodzieży to właśnie ubranie stało się wyznacznikiem tego, co wartościowe, a co nie i często, zbyt często, decyduje o tym, z kim warto a z kim nie warto się przyjaźnić. Owe dawne mundurki niwelowały te różnice. Wszyscy mieli te same dederonowe fartuszki, utrzymame w burych kolorach. Jedynym od tego odstępstwem były tzw. kolorowe soboty (bo przecież chodziło się do szkoły sześć dni w tygodniu). Szkolne kolory i srebrne adidasy Uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego. -W równych szeregach stoją dziewczę i chłopcy. Pięknie wygląda śnieżna biel bluzek i koszul, granat spódnic i spodni. Raczej wypadałoby napisać - wyglądał kiedyś tak rzeczywiście było. Dziś biel i granat nie są szkolnymi kolorami, a obowiązujący wzorzec daleki jest od tego, który jeszcze wspominają dzisiejsi czterdziestolatkowie. Dzisiaj na rozpoczęcie roku szkolnego przybywa młodzież, która wygląda ... bardzo różnie. Wciąż są jeszcze tacy uczniowie, którzy starają się o schludny, skromny wygląd. Ale jest ich coraz mniej i w gruncie rzeczy to oni właśnie zaczynają być oryginalni. Ogromna większość wprawdzie stara się wyglądać odświętniej, ale na swój młodzieżowy sposób. Oto do jednej ze szkół ponadgimnazjalnych przychodzi młodzieniec. Ma wprawdzie na sobie ciemnoszary garnitur, ale dołożył do niego srebrne adidasy i krawat w ogromne kolorowe myszki Miki. Bodaj już w żadnej ze szkół w statutach czy regulaminach nie zapisuje się wzorca ubioru. Wręcz przeciwnie - nie należy zwracać uczniom uwagi, bo można ich w ten sposób obrazić, a oni mają prawo do swobody i samostanowienia. Aby pozostać w tej kwestii uczciwym, należy zwrócić u-wagę, że i współcześni nauczyciele wyglądają inaczej niż ich poprzednicy. Panie profesorki także chodzą w mini, w gorące dni odkrywają ramiona. W gruncie rzeczy może to, jak ktoś wygląda i jak się ubiera, nie ma większego znaczenia i nie powinno budzić żadnych kontrowersji. Szkoda jednak, że młode dziewczyny pod grubą warstwą makijażu chowają swe piękne twarze. Zwłaszcza że czynią to coraz młodsze dziewczyny. Renata Jerka (OGP 58 / październik 2003)
Jak się ubieramy do szkoły? - sonda Magda - LO im. Powstańców Śląskich w Praszce Do szkoły można pójść w prawie wszystkim, każdy ma swój własny styl. Odpadają ciuchy krzykliwe, prześwitujące. Nie bardzo pasuje skóra, czarne okulary, krótkie spódniczki. Dana - LO im. Powstańców Śląskich w Praszce Normalnie, zwyczajnie, nie tak jak na dyskotekę, ale też nie w mundurku. Ola - LO im Lotników Polskich w Oleśnie Nie zwracam uwagi na to, co modne. Nigdy w życiu nie poszłabym do szkoły w obcisłej różowej bluzeczce. Staram się odnaleźć swój własny styl. Lubię sztruksy, najlepiej dzwony, do tego t-shirt, sweter wełniany itp. Dobrze czuje się także w spódnicach w kratę. Ogólnie krata jest fajna, czy to na spódnicy, czy na koszuli. Przemek - LO im Lotników Polskich w Oleśnie. Nie lubię kompletu typu: glany za 170 złotych (co innego martensy), dżinsy, koszulka z Cobainem, a na to koszula w kratę. Ja sam chodzę w tym, co daje mi los. Lubię ciuchy różne. Najbardziej odpowiadają mi schludne, luźne ubrania, których krój przypomina stroje indyjskich bakhtów i oczywiście sandały. Jagoda - OSSP Opole To, co noszę, nie jest trendy. Zwracam uwagę przede wszystkim na to, jak w czymś się czuję. Jeśli jest czyste i wygodne, to wystarczy. Notował: Kamil Pecela (OGP 58 / październik 2003)
GÓRA
|