Olesno, Lasowice Wlk, Dobrodzień, Praszka, Gorzów Śląski, Radłów, Rudniki, Zębowice |
Które "Dni Olesna"? Z estrad tegorocznych Dni Olesna [27-29 VII 2001] często padała informacja, że są jubileuszowe i dziesiąte. Fakt, 10 lat mija od chwili, gdy z inicjatywy burmistrza Edwarda Flaka zostały one zorganizowane - czy jednak wtedy, w 1991 r. po raz pierwszy? Nieco starsi, acz wcale nie wiekowi, oleśnianie pamiętają, że Dni Olesna były organizowane już w latach 60. Od kiedy? Jak długo? Ostatnią wzmiankę o Dniach Olesna znajdujemy w pisanej niegdyś przez Bernarda Krupę "Kronice kulturalnej Olesna za rok 1968". Notabene nie budziły chyba wtedy, u schyłku lat 60., żywszych emocji, bowiem odnotowywane były dość lakonicznie. Jak wyglądały ówczesne Dni? W roku 1968 trwały od 21 do 23 czerwca. Rozpoczęły się sesją popularnonaukową i spotkaniem dwóch pokoleń działaczy oleskich. Drugi dzień - uroczyste zakończenie roku szkolnego i zjazd absolwentów Technikum Rachunkowości Rolnej. W dniu trzecim zlot TKKF i imprezy sportowe, zaś wieczorem międzynarodowy turniej tańca. Kto pamięta tamte Dni Olesna? Kto razem z nami policzy, które naprawdę Dni Olesna odbyły się w tym roku? Zapraszamy na łamy OGP! *** A jakie były tegoroczne, jubileuszowe Dni? Tłumne. Sobotnim wieczorem nie można było znaleźć miejsca nawet na parkingu przy skrzyżowaniu Sądowej i Kościuszki. Centrum miasta wypełniali goście, resztę - ich samochody. Dni Olesna mają bowiem niezaprzeczalne atuty: bogaty program i pogodę. Ta ostatnia jest zawsze. A przyjeżdżają licznie, i to z daleka. Ciekawe rzeczy działy się zarówno na rynku, jak i w amfiteatrze. Swoją, bardzo liczną publiczność miały imprezy w namiocie (w przyszłym roku musi być większy). Wielu zapamięta spotkanie z legendą - występ Czerwonych Gitar. Inni - żywiołowo przyjęte sobotnie koncerty Blendersów i Formacji Nieżywych Schabuff. My do tych atrakcji dopiszmy wieczorno-nocne wędrówki po mieście, które nie zasypia jak zwykle o zmierzchu. Tak jest tylko przez tych parę lipcowych dni. A.B. (OGP 33) Zobacz też nasz fotoreportaż z Dni Olesna. Rosenberg na pocztówkach (Rosenberg in Ansichtskarten) Jeśli napiszę, że w Oleśnie czekaliśmy na te książkę, to nieco rozminę się z prawdą. Bowiem mało kto oczekiwał i mało kto przypuszczał, że tak okazała publikacja może się w ogóle ukazać! Najnowsza oleska publikacja przywędrowała z Osnabrück, a jest to album "Rosenberg O.S. in alten Ansichtskarten 1897-1945"* Jak się dowiedzieliśmy w oleskiej księgarni "Nova", nie było w tym roku większego bestsellera. W czerwcu i lipcu sprzedano w niej ponad 100 egzemplarzy tej książki, nietaniej przecież. Zanosi się na to, że to nie koniec, bo publikacja cieszy się stale powodzeniem. Kupowana przez miejscowych, ale w okresie Dni Olesna również przez przyjezdnych. Książka stała się tematem wielu rozmów w Oleśnie głównie ze względu na reprodukowane w niej pocztówki. Olesno jednak zmieniło się bardzo w ciągu ostatnich stu lat. Czy na lepsze? Tu zdania czytelników są zapewne podzielone. Żal, że nie ma już wielu budynków: synagogi, willi przy ul. Pieloka. Szkoda, że tak niewiele elewacji ocalało. Oglądając fotografie można jednak dostrzec, ze wiele budynków w centrum miasta nie zasługiwało na miano kamienic. Oglądany z bliska ratusz niespecjalnie zachwyca - kuriozalna budowla z kolumnadą, blaszanym dachem i wieżą, zbudowanymi jakby z całkowicie różnych kompletów klocków. Takie uwagi można mnożyć. Wracając jednak do treści książki. Cennym dodatkiem jest plan, zawierający spis ulic. Oprócz, czasami dość obszernych, opisów pocztówek mamy w książce dodatkowe teksty: m.in. o ratuszu (Peter Wonschik) i kościelnych dziełach sztuki (ks. A Kaleja). Zainteresowanie, jakie wzbudziła publikacja, skłoniło autorów, Adelheid Glauer i Klausa Kischnicka, do wydania polskiego suplementu z tłumaczeniami wszystkich tekstów. (Osoby, które wcześniej nabyły książkę bez suplementu, mogą go otrzymać w księgarni). Do redakcji zgłaszały się osoby z prośbami, aby na naszych łamach przekazać Dr Adelheuid Glauer i Klausowi Kischnickowi wielkie podziękowania za podjęty trud i doprowadzanie przedsięwzięcia do szczęśliwego końca. Niniejszym to czynimy, dołączając gratulacje od redakcji OGP. Antoni Bojanowski (OGP 33) * Adelheid Glauer, Klaus Kischnick: Rosenberg O./S. in alten Ansichtskarten 1897-1945 = Olesno Śl. na starych pocztówkach 1897-1945. - Osnabrück : Klaus Kischnick, 2001. - 216 + 84 s. Norbert Nieslony: Dzieła wybrane "Dzieła wybrane" - tytuł brzmiący dostojnie. Jeszcze nie zebrane, bo na to za wcześnie, ale już jest z czego wybrać, czyli jednak podsumowanie. Kolejną wystawę Norberta Nieslonego można było zwiedzać w lipcu i sierpniu. Poprzednio, w lipcu 2000 roku, również w salach oleskiego MDK oglądać można było głośną wystawę "Kobiety i czerwień". Fotografik zaprezentował wówczas prawie pięćdziesiąt fotografii o tytułach zdradzających różnorakie podejście do tematu: "Moja pierwsza własna sypialnia", "W cieniu kasztanowca", "Elektro-monter", "Wysokie ciśnienie", "Pani księgowa", "Miękkie kształty, ostre światło". Dziś ma też Nieslony do dyspozycji największą galerię w mieście - jego zdjęcia z cyklu oleskich portretów miesiąca prezentowane są w jednym z okien wystawowych w Rynku. Jest więc artysta znanym. I obywatelem świata. Piszą o nim kolorowe magazyny. Otrzymuje zlecenia na fotografie reklamowe z dużych firm. Przyznaje się, że oglądał w życiu 84 nagie kobiety: żonę i 83 modelki, a na kobiety nauczył się patrzeć przez obiektyw fotograficznego. Najnowsza wystawa przekonuje jeszcze o czymś: że gdyby urodził się 200 lat temu, to byłby malarzem. Wszystkie fotogramy podpisane jak obrazy. Niektóre, np. "Jawa i sen" dzieła malarskie przypominają, materiał fotograficzny uległ tu głębokiemu przetworzeniu. Wystawione fotografie nie są migawkowymi, przypadkowymi ujęciami. To przemyślane, wystudiowane dzieła: od koncepcji, poprzez wykonanie, do tytułu. Tytułu, który całości nadaje często przewrotny sens. Na jednym ze zdjęć, które ilustruje reportaż o nim zamieszczony w magazynie dla mężczyzn, Norbert Nieslony przypomina bardziej malarza, niż fotografa. Wystawa "Dzieła wybrane" dowodzi, że tamto zdjęcie nie kłamie. Antoni Bojanowski (OGP 33) Pod ciśnieniem Jednym z najoryginalniejszych artystów, jacy kiedykolwiek mieszkali w Oleśnie, jest z pewnością Marek Mielczarek. Rzeźbiarz, adiunkt w zakładzie rzeźby Wydziału Wychowania artystycznego WSP w Częstochowie. Autor kilku wystaw indywidualnych i uczestnik wielu wystaw zbiorowych. *** Marek Mielczarek od lat ma swoją pracownię w oleskiej wieży ciśnień przy ul. Krzywej. Tam też 28 lipca zaprosił na otwarcie swoje galerii - "Pod Ciśnieniem". Galeria nieduża, w półokrągłych pokoikach wieży białe ściany, czarna podłoga. I rzeźby; podobnych zapewne nie widzieliście. Perfekcyjnie wykonane, niepokojące, jakby zmaterializowane lęki ze snów. Opowiadają jakieś historię, które dzieją się w nas, obok nas, których czasami nie chcemy pamiętać. Rzeczy, o których myśleć nie chcemy (Miejsce przeznaczenia, Ostatni lot), daremne usiłowania (cykl "Próba budowy wieży"). Rzeźby dowcipne i okrutne jednocześnie - "Pasek Tatusia", schowany w worku niczym kije samobije; "Drogi misio", który najwyraźniej misiem już nie jest - kto zawinił? Dr Jacek Ojrzyński w przedmowie do katalogu napisał: "rzeczywistość kreowana przez Marka Mielczarka" wydobywa na powierzchnie naszej świadomości strachy i obawy...". *** Dobrze, że w Oleśnie oryginalny artysta ma wyjątkową w kształcie (półokrągłą) galerię w tak niecodziennym miejscu. Dobrze, że otwarcie takiej galerii może przemienić się w spotkanie ludzi nietuzinkowych i sympatycznych, mile goszczonych przez gospodarza i gospodynię, żonę artysty, Halinę. Galeria "Pod ciśnieniem". Miejsce ciekawe i niecodzienne, choć nieduże. Antoni Bojanowski (OGP 33) GÓRA |