I my mamy swoje czarne teczki. W jednej z nich odnaleźliśmy "Raporty z Powlęcina". Powlęcin to takie miejsce niedaleko stąd, gdzie dzieją się dziwne rzeczy.... "Złoty okres albo gehenna" to tytuł pierwszego raportu spisanego przez Kamila Pecelę. Poniżej raport trzeci...
RAPORTY Z POWLĘCINA (3)
Zeszyt, albo tajemnice kredytu
Dziś zapis rozmowy z niejakim Janem Barwskim, właścicielem małego sklepu o profilu gospodarczym (spożywcze, chemia, pasze, nawozy, części zamienne samochodów i maszyn rolniczych) znajdującym się w sąsiadującej z Powlęcinem wiosce. Poznamy tajemnicę zeszytu i kredytu bezprocentowego.
K.P.: W pierwszym raporcie opisywałem tzw. "złoty okres". Wiem skądinąd, że nazwa ta i panu jest nieobca, przecież i do was dochodziły głośne echa tego wydarzenia.
J.B.: Pamiętam go przede wszystkim z krociowych zysków, jakie przyniósł swego czasu memu małemu biznesowi. Mam trochę za złe politykom w naszym kraju, którzy nie sprzyjają przedsiębiorstwom prywatnym. Uwidacznia się to chociażby w zakazie handlu "Przyprawą do ciast", która to ustawa zakończyła "złoty okres" i zamknęła drogę rozwoju wielu właścicielom sklepów podobnych do mojego. [Czytaj w pierwszym raporcie >>>>]
K.P.: Słyszałem, że musiał pan wtedy założyć dodatkowy "zeszyt". Dla niektórych czytelników jest to nazwa co najmniej tajemnicza. Czy mógłby pan przybliżyć nieco ideę "zeszytu"?
J.B.: Jest powszechnie spotykana forma pomocy ludziom, którzy w danej chwili nie są w stanie zapłacić za towar kupowany w sklepie. Można nazwać to kredytem bezprocentowym. Transakcja polega na wydaniu towaru bez wpłaty gotówki, klient zostaje wpisany ze swoim długiem do specjalnego zeszytu, w którym każdy obywatel ma swoją stronę. Kupujący ustnie deklaruje termin zwrotu pieniędzy.
K.P.: A jeśli pieniądze nie zostaną wpłacone?
J.B.: Tu właśnie tkwi idea "zeszytu", polegającego na solidarności społecznej i wspieraniu się w trudnej sytuacji. Ludzie doceniają te starania i niewywiązywanie z umowy prawie nigdy się nie zdarza. Z drugiej strony klienci wiedzą, że jeśli nie dokonają wpłaty, następne transakcje nie dojdą do skutku, a kapitał zostanie przelany w poczet długu.
K.P.: Rzeczywiście, szlachetna koncepcja. Teraz niestety zadam kilka pytań raczej niewygodnych. Mieszkańcy skarżą się na niedobory towarowe w pana sklepie. Brak według nich tak podstawowych produktów jak masło, wędliny, cukier itp. Co pan na to?
J.B.: Nie chcą oni zrozumieć, że również filantropia ma swoje granice. Każdy kapitalista potwierdzi opinię, że niektórymi produktami po prostu nie opłaca się handlować.
K.P.: A co z higieną?
J.B.: Tutaj również zarzuty są niesprawiedliwe. Stan sklepu nie jest zły, zaś ewentualne niedociągnięcia wynikają po prostu z ciągłej modernizacji. Staram się cały czas inwestować w swój interes, rozwijać go. W ramach oszczędności większość prac wykonuję sam, brak mi zatem czasu na równoczesną obsługę klienta i pełne stosowanie się do instrukcji BHP. Przykro mi nieco, że ludzie, którym zawsze służą pomocą, tak przyzwyczaili się do konsumpcyjnego tryby życia, że nie potrafią zrozumieć już drugiego człowieka.
K.P.: Tak, to smutne. Mam nadzieję, że po tym wywiadzie niektórzy zrozumieją swoje błędy. Dziękuję za poświęcenie mi swojego cennego czasu, życzę dalszego progresu w pańskim interesie oraz bardziej wyrozumiałej klienteli.
J.B: Ja również dziękuję i zapraszam do swojego sklepu.
Kamil Pecela (OGP 52 / marzec 2003)
GÓRA
|